czwartek, lutego 25, 2016

Michaela de Prince, Elaine de Prince - "Wytańczyć marzenia"

Michaela de Prince, Elaine de Prince - "Wytańczyć marzenia"


Autor: Michaela de Prince, Elaine de Prince
Tytuł: "Wytańczyć marzenia"
Ilość stron: 272
Data wydania: 26.02.2016r.


Autobiografa to rodzaj literatury obok której nigdy nie przechodzę obojętnie. Ten typ książek wciąga mnie jak żaden inny, albowiem mam świadomość, iż historia oraz wydarzenia przedstawione w powieści miały miejsce w rzeczywistości. Podobnie było z lekturą "Wytańczyć marzenia", która przedstawia trudną drogę do sukcesu młodej pewnej dziewczyny. Ścieżka, którą musiała przejść była niesamowicie bolesna, zarówno pod kątem fizycznym jak i psychicznym. Jednak dzięki temu nagrodą są spełnione marzenia.

Dzieciństwo Michaeli de Prince nie było jak z bajki. Spędziła je w Sierra Leone - zachodnim zakątku Afryki ogarniętego wojną. Jako mała dziewczynka przeżyła wiele - śmierć rodziców, następnie paskudne życie w sierocińcu oraz prześladowania wojenne. Aby tego było mało, główna bohaterka cierpi na bardzo rzadką chorobę, jaką jest bielactwo. Z tego powodu usłyszała wiele przykrych słów. Los sprawił, iż została adoptowana przez amerykańską rodzinę, gdzie zapewniono jej nie tylko godne warunki życiowe, ale również pozwolono realizować swoje marzenia. Pasją Michaeli była nauka baletu w szkole tańca. Poprzez zaangażowanie, wyrzeczenia i bardzo ciężką pracę dziewczyna stała się znaną i lubianą tancerką, a jej kariera rozwija się w piorunującym tempie. Nie można pominąć tutaj wsparcia jej adopcyjnych rodziców.

Początek lektury nie napędza optymizmem, albowiem przedstawiona historia jest trudna, bolesna, a wręcz szokująca. Warunki do życia w Afryce nie sprzyjają godnemu życiu, a wręcz przeciwnie. Spotkać tam można tylko głód, ból i niebezpieczeństwo czyhające za rogiem każdego budynku. Życie w Ameryce to zupełnie inny świat. Tutaj bohaterka odnajduje spokój ducha i ciała, "dostaje" wspaniałych opiekunów, których traktuje jak swoich rodziców oraz warunki do życia, o których marzyła. 

Bohaterka rzeczowo i konkretnie opisuje swoje losy. Przedstawia swoje życie, tragiczne wydarzenia, a potem ciężką drogę do sukcesu prosto i bez zbędnego ubarwiania. Język jakim się posługuje jest prosty i z wielką przyjemnością czytałam o kolejnych dniach, miesiącach jej życia. Niejednokrotnie nie mogłam wyjść z podziwu nad rozsądnym i dojrzałym podejściem do życia. 

Lektura dostarczyła mi wiele emocji. Najwięcej z nich przeżyłam w trakcie opisywania życia w Afryce. Przedstawione paskudne warunki życiowe, traktowanie dzieci w sierocińcu, czy w końcu wątek wojny wywarły na mnie duże wrażenie. Dzięki takiej lekturze gdzie mamy pewność jej autentyczności, możemy docenić nasze warunki życiowe, sytuację materialną czy rodzinną oraz wolny kraj, w którym żyjemy. Niestety na co dzień zapominamy o tym, uznając to za naturalną sprawę.

Temat tańca nie jest mi szczególnie bliski, jednak w tej historii nie ma on dużego znaczenia. Niech Was to nie zmyli, ponieważ ideą powieści jest przedstawienie życia tej dziewczyny i jej determinacji do osiągnięcia celu, a nie kroki w tańcu. Książka niewątpliwie mnie oczarowała. Przeczytałam ją bardzo szybko, bo tak wciągnęła mnie historia głównej bohaterki. Lekturę polecam każdemu, ze względu na prosty język, łatwy odbiór i krótkie rozdziały. Natomiast ze szczególną dedykacją polecam ją młodym ludziom, którzy zastanawiają się nad tym, czy warto poświęcić się dla swoich marzeń.

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

poniedziałek, lutego 22, 2016

Recenzja filmu "Dróżnik" [2003]

Recenzja filmu "Dróżnik" [2003]


Film "Dróżnik" to prosta i szczera, a przy tym zabawna opowieść o trójce mieszkańców małego miasteczka, których połączyła samotność, a zarazem pragnienie przyjaźni i bliskości. To prosty film z niewielkim nakładem finansowym, jednakże potrafi zachwycić historią i przekazem. Myślę, iż trafi on do gustu fanatyka inteligentnego i dość intymnego kina.

W rolę głównego bohatera powieści jest karzeł - Finbar McBride. Los sprawił, iż odziedziczył starą i opuszczoną stację kolejową w zachodnim New Jersey, co spowodowało jego szybką przeprowadzkę. Jego marzeniem jako indywidualisty jest zaszyć się w budynku i spędzać spokojnie czas jako zasłużony emeryt w akompaniamencie ukochanych pociągów. Na wsi wzbudza niemałe zainteresowanie, spowodowane swoim wzrostem. On jednak chce pozostać samodzielny i niezależny. Dzięki temu spotyka mieszkańców wsi: rozchwianą emocjonalnie malarkę - kobietę po przejściach oraz narzucającego swoje towarzystwo sprzedawcę fast foodów. Samotni i zupełnie obcy sobie ludzie, pod wpływem czasu, pewnych wydarzeń i mnogości spędzonych ze sobą godzin nawiązują szczerą przyjaźń.

Trójka bohaterów to główny napęd niniejszej historii. Każdy z nich jest inny, zarówno pod kątek wyglądu zewnętrznego jak i wewnętrznego, a jednak razem tworzą oryginalną całość. Chce się na nich patrzeć, słuchać opowiadań o ich przeszłości, cieszyć się razem z nimi i współczuć. Ich codzienne przygody dostarczają widzowi wiele humoru i szczerego uśmiechu. Produkcja filmowa przytacza wiele mądrych i życiowych porad. Uczy jak zachować się w trudnej sytuacji.

W filmie tak na prawdę niewiele się dzieje, tempo jest jednostajne, porównywalne do jazdy pociągu. Nie doczekacie się tutaj wartkiej akcji, czy nagłych jej zwrotów. To produkcja filmowa z obrazem prostym i niewyszukanym, ale w tym tkwi jego magiczna moc. Opowieść czaruje swoją prostotą, udaną kompozycją dialogów, świetnie dobranymi postaciami i ich historią. Miłośnicy branży kolejarskiej zapewne odnajdą w tyj produkcji kawałek własnych pasji. Reżyserowi udało się porwać moją osobę w tę podróż. Żałowałam tylko jednego - że tak szybko się skończyła (film trwa niecałe 1.5 godziny).

środa, lutego 17, 2016

Małgorzata i Michał Kuźmińscy - "Śleboda"

Małgorzata i Michał Kuźmińscy - "Śleboda"



Autor: Małgorzata i Michał Kuźmińscy
Tytuł: "Śleboda"
Ilość stron: 336
Rok wydania: 2015


Niejednokrotnie zdarza się tak, iż ideału szukamy daleko wychodząc poza granice naszego kraju. Miłośnicy kryminałów literackich sięgają po najsłynniejsze zagraniczne dzieła tego gatunku, w oczekiwaniu na rozrywkę na najwyższym poziomie. Tymczasem okazuje się, że najlepsze jest tuż obok. Po raz kolejny dałam szansę mrocznej historii, wywodzącej się spod pióra polskiego autora (w tym przypadku autorów) i jestem zachwycona! Doskonale skonstruowana książka: niebanalna zagadka kryminalna, ciekawie poprowadzone dialogi, rewelacyjnie wykreowani bohaterowie oraz trafiony pomysł na osadzenie akcji na Podhalu.

Główną bohaterką książki jest Anka Serafin - młoda doktor antropologii z Krakowa. Po latach przyjeżdża na wypoczynek do swojej rodziny zamieszkującej w Murzasichlu, gdzie spędziła dużą ilość czasu swojego dzieciństwa. Pewnego dnia w tracie spaceru Doliną Suchej Wody dokonuje szokującego odkrycia zwłok, które należą do starego górala - tytułowego Jana Ślebody. Śledztwo wykazuje, iż został on nie tylko zamordowany, ale po śmierci ktoś porąbał jego ciało siekierą. Zgon tej postaci nadaje mocne tempo kolejnym wydarzeniom, czego efektem jest morderstwo trzech kolejnych osób. Anna Serafin zostaje wplątana w rozwiązanie tej zagadki kryminalnej, a wraz z nią pewien krakowski natarczywy dziennikarz - Sebastian Strzygoń. Razem z miejscową policją próbują odkryć zagadkę kryminalną, która okazuje się być bardzo złożona. Górale nie chcą mówić o wydarzeniach z czasów II wojny światowej, a najlepiej to woleliby całkowicie o tym zapomnieć. Okazuje się, iż Anna oraz Sebastian są niechcianymi, krakowskimi gośćmi i najwyraźniej komuś krzyżują plany. Ktoś chce się ich pozbyć.

Od początku kryminał zauroczył mnie miejscem akcji - małej mieścinie na Podhalu jaką jest Murzasichle. To uroczy zakątek, który został przez autorów książki fantastycznie opisany. Dodatkowo możemy zachwycać się pięknym widokiem na Tatry, wąskimi potokami czy też popularnymi trasami turystycznymi. Z dużą ciekawością czytałam fragmenty tekstu dotyczące społeczności lokalnej - ich zachowania, sposób spędzania wolnego czasu, charakter podejmowanej pracy czy relacje międzyludzkie. Autorzy z dużą śmiałością wciągnęli do powieści i skomentowali zachowania turystów, takie jak brak przygotowania się pod kątem ubioru do wyjścia w góry (klapki i te sprawy) oraz żarliwe poszukiwania prawdziwego góralskiego jedzenia na Krupówkach, za możliwie najniższą cenę. Ciekawym elementem o którym należy również wspomnieć to wplecenie w tekst góralskiej mowy, nad którą musiałam się troszeczkę napracować :)

W niniejszym kryminalne znalazłam wszystko to, czego oczekuję od książki tego gatunku: po pierwsze ciekawą zagadkę kryminalną, z szybkim tempem, nagłymi zwrotami akcji oraz mylącymi tropami. Po wtóre fantastycznie wykreowane postaci nie tylko pierwszoplanowe, ale również i drugoplanowe. Z jednej strony są to osoby do których możemy poczuć sympatię, ale z drugiej strony potrafią czytelnik nieźle wkurzyć swoim zachowaniem. Po trzecie osadzenie akcji w niezwykle ciekawym miejscu z piękną atmosferą, charakterystyczną społecznością lokalną, wyróżniająca się na tle całego kraju. Po czwarte - mocne akcenty takie jak duża ilość alkoholu, twarde góralskie życie i miłosne uniesienia. 

Jestem szczęśliwa, że książka wpadła w moje ręce i miałam okazję się z nią zapoznać. Autorzy niewątpliwie mają dar do tworzenia niebanalnych i prawdziwych historii, która potrafią pochłonąć. Spodobał mi się pomysł osadzenia akcji powieści w Tatrach. Czy znacie inne książki (najlepiej kryminały) z akcją toczącą się w tym zakątku Polski?

czwartek, lutego 11, 2016

Recenzja filmu "Żyć nie umierać" [2015]

Recenzja filmu "Żyć nie umierać" [2015]


"Zostało panu/pani kilka tygodni/miesięcy/lat życia" - takie słowa już niejednokrotnie usłyszeli bohaterowie wielu książek czy filmów. Ponownie z tym tematem postanowił zmierzyć się reżyser Maciej Migas w produkcji filmowej "Żyć nie umierać", gdzie w rolę głównego bohatera wcielił się Tomasz Kot. Czy w filmie widz otrzymał jakieś nowe spojrzenie na ten wątek? Jaką lekcję dostajemy od reżysera?

"Żyć nie umierać" to realizacja inspirowana faktycznymi przeżyciami Tadeusza Szymkowa - jednego z polskich aktorów, który zmarł na nowotwór kilka lat temu. Główny bohater filmu - Bartosz Kolano (Tomasz Kot) to artysta z aspiracjami. Niestety zamiast grać w czołowych produkcjach filmowych, zabawia ludzi w galeriach handlowych czy programach rozrywkowych. W jego życiu dochodzi do przełomu kiedy w trakcie rutynowych badań dla pracodawcy dowiaduje się o poważnej chorobie, która rozpanoszyła się w jego organizmie. Zostało mu kilka miesięcy życia. Czas ten bohater postanawia dobrze wykorzystać - rozliczyć się z przeszłością, zażegnać konflikty i naprawić popełnione błędy. Przede wszystkim pragnie pojednać się z rodziną, która odwróciła się od niego na skutek nałogu alkoholowego. 

Ciężko jest mi ocenić jednoznacznie ten film. Po jego zakończeniu długo zastanawiałam się "co autor miał na myśli?". Z jednej strony dostajemy dramat obyczajowy, w którym to Bartosz Kolano za wszelką cenę chce naprawić błędy przeszłości. Z drugiej strony obserwujemy komedię, gdzie bohater z uśmiechem na ustach stara się zabawnie przeżyć ostatnie miesiące życia. Nie udany jest również z mojego punktu widzenia zabieg połączenia realizmu z jakimiś surrealistycznymi dodatkami. Do dzisiaj nie mam pojęcia czemu to miało służyć...

Tomasz Kot wcielił się w rolę głównego bohatera. Swoją grą przyćmił innych aktorów, którzy byli tylko miłym dodatkiem w tle. Swoją grą niewątpliwie uratował honor tego filmu. Gdyby nie ten fakt, pewnie zaliczyłabym tę produkcję za nieudaną. Artysta jak zawsze bardzo wczuł się w rolę i z przyjemnością oglądałam jego perypetie. Bartosz Kolano z upływem czasu przechodzi przemianę. Nie tylko pod kątem wewnętrznym, ale również zewnętrznym. Aktorowi udało się pokazać prawdziwy dramat człowieka, który po otrzymaniu tragicznej wiadomości o stanie swojego zdrowia, pragnie uporządkować swoje życie. Niestety nie jest to takie proste - znajomi czy rodzina nie chcą go znać. Nie chcą wybaczyć krzywdy wyrządzonej w przeszłości. To prawdziwa droga do zrozumienia człowieka chwytającego się ostatniej deski ratunku, którego życie przemija. 

Film oceniam na poziomie neutralnym, albowiem nie chcę Was do niego zniechęcić. Nie jest to kiepska produkcja jednak nie ma w niej nic zachwycającego, prócz gry aktorskiej Tomasza Kota. Drugim elementem na który warto również zwrócić uwagę to temat choroby, alkoholizmu i przemijania. Dajcie znać jak Wasze wrażenia.

piątek, lutego 05, 2016

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - "Mariola, moje krople"

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - "Mariola, moje krople"



Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tytuł: "Mariola, moje krople"
Ilość stron: 303
Rok wydania: 2011


Powieści Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk to znane i lubiane książki zarówno przez młodsze jak i starsze pokolenie. Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz udało mi się zapoznać z twórczością tej autorki. Jednak lepiej późno, niż wcale. Na pierwszy ogień wzięłam egzemplarz "Mariola, moje krople" który przeniósł mnie w czasy PRL-u, o których tak lubię czytać. 

Akcja toczy się na przełomie listopada i grudnia 1981 roku, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Miejsce akcji to teatr na prowincji w okolicach Wrocławia, gdzie jak co dzień cała ekipa pracuje nad nową sztuką. Pewnego dnia dyrektor teatru otrzymał wiadomość, iż w grudniu może spodziewać się delegacji ze Związku Radzieckiego. Niestety aktualnie wystawiana sztuka jest antyradziecka. Od tego momentu trwają gorączkowe przygotowywania do wprowadzenia nowego przedstawienia, co wprawia w zakłopotanie cały zespół.

Cała historia jest przekomiczna, właściwie cały czas coś się dzieje. Występuje tutaj wiele bohaterów, jednakże są oni wykreowani na tyle wyraźnie, iż nie ma możliwości aby się w ich rozróżnieniu pogubić. Jak się okazuje, kilkoro z nich dzień spędzają na romansach i flirtowaniu. Inni zaś w czasie pracy robią wszystko, tylko nie to co mają: stoją w kolejkach, pędzą bimber, kupują niepotrzebne przedmioty takie jak meble czy zbyt małe rajstopy, bądź plotkują. Ta lektura to znakomita satyra PRL-u, która z pewnością dostarczy wielu wspomnień osobom żyjących w tych czasach. Mnie wtedy jeszcze nie było na świecie, ale taka powieść to dla mnie kopalnia wiedzy o czasach peerelowskich, o których tak lubię czytać!

Lektura w dużej mierze zbudowana jest z zabawnych dialogów, w trakcie których uśmiech nie schodził mi z ust. Czasami ciężko było mi się skupić na prezentowanym wątku, gdyż cały czas śmiałam z jakieś komicznej sytuacji. Akcja toczy się bardzo szybko, a nagromadzenie bohaterów sprawia, iż nie ma czasu na nudę. Niesamowicie spodobał mi się styl autorki, którym posługuje się w powieści - jest lekki, zgrabny i dostępny dla każdego przeciętnego czytelnika. Książka nie wymaga większego skupienia, czyta się ją bardzo szybko. Z pewnością zapoznam się z innymi pozycjami książkowymi Pani Małgorzaty. Mam ochotę na wszystkie części powieści "Cukiernia Pod Amorem".

poniedziałek, lutego 01, 2016

Parnaz Foroutan - "Dziewczyna z ogrodu"

Parnaz Foroutan - "Dziewczyna z ogrodu"


Autor: Parnaz Foroutan
Tytuł: "Dziewczyna z ogrodu"
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 259


Chętnie sięgam po książki trudne, szczere, prawdziwe, opisujące historię kobiet żyjących na Bliskim Wschodzie. Dzięki świadomości, iż sytuacja zaprezentowana na kartkach powieści jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, potrafię mocniej wczuć się w wątek, odczuć solidarność z bohaterami. "Dziewczyna z ogrodu" to powieść, której korzenie prowadząc do prawdziwej historii dostarczają czytelnikowi wielu wrażeń.

Akcja toczy się w Iranie, w dwudziestym wieku. Rachel to główna bohaterka książki, która jako mała dziewczynka niespodziewanie z dnia na dzień zostaje żoną bogatego Ashera. Jej zadaniem jest wypełnianie obowiązków żony, ale przede wszystkim matki. Ciąży na niej odpowiedzialność obdarowania swojego męża potomstwem, ze szczególną preferencją płci męskiej, który w przyszłości ma przejąć cały majątek ojca. Pomimo usilnych starań, dziewczynie nie udaje się zajść w ciążę, co stopniowo potęguje jej cierpienie.

Dramat ma na celu przestawienie roli kobiet w żydowskich rodzinach, gdzie stworzone są one do obdarowywania swoich mężów potomkami, opieką nad ogniskiem domowym oraz zaspokajania wszelkich pragnień mężów. W ogóle nie są brane pod uwagę pragnienia czy pasje kobiet. Nie zostały one stworzone do przyjemnego spędzania czasu, zdobywania wykształcenia czy rozwijania swoich zdolności. Na wyróżnienie zasługuje również opisanie kultury, tradycji panujących w Iranie. Zawsze oprócz przedstawionej historii ten wątek interesuje mnie najbardziej, z racji możliwości poszerzenia swojej wiedzy o różnych krajach. Tutaj otrzymałam opis życia w Iranie - codziennych czynności, zwyczajów weselnych, zasad spożywania posiłków czy zakładanych ubrań.

Byłam pełna obaw o tę lekturę, albowiem jest to debiutancka powieść Parnaz Foroutan. Moje troski były jednak bezpodstawne - całość napisana jest bardzo poprawnie. Można zauważyć, iż każdy rozdział jest przemyślany, a historia biegnie z duchem przemyślanego schematu. Mam już za sobą kilka powieści w podobnym klimacie i jedynie czego zabrakło mi w  tej książce to emocji. Uważam, iż autorka mogła nieco głębiej sięgnąć do wnętrza bohaterów i przedstawić szerzej ten ogromny ból i rozpacz.

"Dziewczyna z ogrodu", podobnie jak opisywana przeze mnie niedawno "Droga utraconej niewinności" pozwala docenić fakt, iż żyjemy w takim kraju i takich czasach, gdzie mamy swobodę życia, dziania i realizowania własnych pasji. Wartość kobiety nie określa liczba czy płeć urodzonego potomstwa, tak jak ma to miejsce w przypadku kobiet żyjących w dwudziestowiecznym Iranie. Dramat jaki przeżywają kobiety na Bliskim Wschodzie powoduje, iż możemy spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy. 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger