Istnieją filmy obok których nie można przejść obojętnie. A kiedy już jesteśmy po seansie, różne jego elementy np. obrazy, dialogi, postaci, emocje czy niepozorne momenty kotłują się w naszym sercu przez długi czas. Tak też było w przypadku filmu "Pokój", który wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Pierwsza część bardzo przypominała mi "3096 dni". Łączą je podobne wydarzenia, walka o lepsze jutro oraz klimat.
Produkcja filmowa opisuję historię młodej kobiety - Ma oraz jej pięcioletniego syna Jacka. Oboje żyją w odizolowaniu od świata w starej szopie zlokalizowanej na ogrodzie jednego z domów jednorodzinnych. Tytułowy pokój jest dla nich wszystkim tym, co mają, a mały Jack nie zna świata istniejącego poza nim. Kobieta przebywa w tym miejscu już siedem lat, od momentu kiedy "Stary Nick" ją porwał i uwięził. Mężczyzna dostarcza im jedzenie, oraz drobne elementy potrzebne do codziennego życia. Warunki w jakich żyją są na krytycznym poziomie. Pewnego dnia Ma obmyśla plan, dzięki któremu oboje mają się wydostać z pułapki. "Stary Nick" połknął haczyk i kobiecie z dzieckiem udaje się opuścić szopę. W tym momencie rozpoczyna się druga część filmu, która opowiada o nauce życia poza tytułowym pokojem. Kobieta zna ten świat oraz mechanizmy w nich panujące. Dla chłopca natomiast wszystko jest abstrakcją. Poczynając od wiatru, szumiących drzew, przechodniów przez przejeżdżające samochody, policję, lekarzy, zwierzęta, po trud przystosowania się do życia w dużym domu z rodziną.
Już na pierwszy rzut oka widać, iż głównym celem autorów dramatu jest pokazanie uczuć bohaterów. Reżyser stopniowo dawkuje informacje oraz emocje. Zaczyna od ukazania trudnego, codziennego życia bohaterów, przechodząc do przedstawienia przyczyn takiego stanu, po plan oraz realizację ucieczki. Kolejno dogłębnie wnikamy w duszę oraz umysł Ma i Jacka po wyjściu na wolność. Oboje mają problem z zaaklimatyzowaniem się, jednak kobieta radzi sobie gorzej i przeżywa załamanie nerwowe. Dramat stara się uzmysłowić widzowi, jak ciężko jest dostosować się do nowych warunków życia i otoczenia. Każdy przeżywa to na swój sposób w zależności od przeszłości, wieku, płci czy otrzymanego wsparcia rodziny/znajomych, które w takim przypadku jest nieocenione.
Fantastycznie została ukazana rola młodej kobiety, która pomimo młodego wieku przeżyła wiele. Żyjąc w odizolowaniu, każdego dnia starała się podtrzymać na duchu nie tylko siebie ale i swojego syna. Małe dziecko jest ciekawe świata, a ona w imponujący sposób na kilku metrach kwadratowych była w stanie zapewnić mu codzienną "rozrywkę", naukę i dać nadzieję na lepsze życie. To także opowiadanie o potężnej miłości matczynej. Nie mniejsze wrażenie zrobił na mnie chłopiec. Pomimo młodego wieku jego gra aktorska bardzo mi zaimponowała dojrzałością, stabilnością emocjonalną i opanowaniem. Chłopak dostał bardzo trudną rolę i udźwignął jej ciężar.
Produkcja filmowa dostarczyła mi wiele emocji. Co chwilę łapałam się na tym, iż wstrzymuję oddech czekając w napięciu na dalszy rozwój sytuacji. Każdą scenę które jakością od siebie nie odbiegały bardzo przeżywałam. Największe wrażenie zrobiła na mnie pierwsza część filmu, pokazująca codzienne życie dwojga bohaterów w szopie. Bolały mnie dłonie od zaciśniętych kciuków w trakcie oglądania momentu ucieczki chłopca. Na szczęście akcja się powiodła i po przejściu do drugiej części filmu było już bardziej stabilnie.
Widziałam reklamę tego filmu. Na pewno wywołałby we mnie także wiele emocji.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na poznanie tej historii - zarówno w wersji filmowej, jak i książkowej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze trafiłam na Twoją recenzję, bo mam zamiar obejrzeć ten film i już wiem, że nie będzie to czas stracony.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym filmie wiele pozytywnych opinii, więc na pewno go obejrzę ;-)
OdpowiedzUsuńNajpierw sięgnę pewnie po książkę, ale czuję, że jaka by ona nie była, to filmowa wersja mnie nie zawiedzie. Widać jak duże wrażenie na Tobie zrobiła i jak sprawnie reżyser potrafił uchwycić emocje bohaterów.
OdpowiedzUsuń