W weekend chciałam zobaczyć lekki, skandynawski film. Dlatego też postawiłam na szwedzką produkcję z 2015 roku - "Mężczyzna imieniem Ove". Film zebrał wiele cennych nagród i nominacji, min.: dwie nominacje do Oscarów 2017, wygrana w konkursie Europejskiej Akademii Filmowej na najlepszą europejską komedię oraz wygrana nagroda publiczności na festiwalu Wiosna Filmów. Wyróżnienia te sprawiły, iż postanowiłam dać tej produkcji szansę i poświęcić jej dwie godziny.
W małym i spokojnym szwedzkim miasteczku mieszka mężczyzna imieniem Ove, który ma dość specyficzny charakter, niezachęcający do nawiązywania z nim zażyłych więzi. Człowiek zbliża się do sześćdziesiątki i w niedalekiej przeszłości przeżył bolesne doświadczenie w postaci utraty ukochanej żony. Małżeństwo nie miało dzieci, tak więc pozostał sam na świecie. Dodatkowo wieloletni pracodawca postanowił się z nim rozstać co sprawiło, iż Ove czuł się niepotrzebny, a jego życie bezużyteczne. Te elementy sprawiły, iż mężczyzna postanawia skończyć ze swoim życiem, jednak kilka prób nie dochodzi do skutku. Wszystko wskazuje na to, iż ktoś na tym świecie jeszcze go potrzebuje.
Produkcja chwyciła mnie za serce przedstawioną historią życia mężczyzny. Kilka razy w ciągu seansu widz ma okazję zobaczyć wspomnienia z
życia głównego bohatera za pomocą retrospekcji, które z pewnym sensie usprawiedliwiają jego
charakter i zachowanie w stosunku do innych mieszkańców miasteczka oraz napotkanych ludzi. Na dużym ekranie odbiorca może podziwiać
przepiękną przemianę zwykłego człowieka, która dokonała się dzięki miłym
gestom dostarczanym przez innych ludzi oraz spełnieniu potrzeby
przynależności. Sąsiedzi Ove wykopali z głębi jego serce, uczucia i
emocje dzięki którym główny bohater zaczął widzieć sens swojego istnienia. Na
początku filmu główny bohater był osobą o charakterze, którego większość
z nas ominęłaby szerokim łukiem. Na koniec seansu meżczyzna stał
się staruszkiem, do którego można przyjść porozmawiać, a nawet
się przytulić.
Film ten można określić mianem komediodramatu, albowiem dostarcza widzowi pełen wachlarz emocji i uczuć. W trakcie oglądania tej produkcji nieopanowany śmiech łączy się z smutkiem, nostalgią, a czasami nawet przerażeniem. "Mężczyzna imieniem Ove" przedstawia historię głównego bohatera w taki sposób, aby odbiorca emocjonalnie zaangażował się opowieść. Trzeba przyznać, iż twórcy znakomicie się to udało.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o przepięknych, charakterystycznych dla Szwecji elementach architektury krajobrazu! Film sprawił, iż już od pierwszych scen przeniosłam się do Szwecji. Produkcja filmowa wiernie pokazuje to, co zapamiętałam z mojego trzymiesięcznego pobytu w tym kraju - typowa szwedzka zabudowa w miasteczku z reprezentacyjnymi elementami, klastyczny wygląd cmentarza, sklepów, domów oraz chwytające za serce bezdroża.
Polecam!
Myślę, że dla samego klimatu Szwecji, mogłabym obejrzeć ten film.
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńTak czułam, że warto ten film obejrzeć :) to mam plan na dzisiejszy wieczór ^^
OdpowiedzUsuńZobaczyłaś? Jak Ci się podobał?
UsuńMało oglądam filmów, ale ten tytuł zapisuję, bo podejrzewam, że i mężowi powinien się spodobać, będzie okazja do wspólnego spędzenia czasu. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli mąż lubi skandynawskie klimaty to polecam gorąco!
UsuńNiby nie moje klimaty, ale czuję się zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńNie lubisz takich skandynawskich klimatów? :)
UsuńOoo myślę że ten film mógłby mi się spodobać :) takie klimaty jak najbardziej na tak!
OdpowiedzUsuńZapisze sobie tytuł :)