Tytuł: "Cisza pod sercem"
Autor: Monika Orłowska
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 443
Ocena: 5/6
Każda kobieta w pewnym momencie swojego życia odczuwa potrzebę spełniania instynktu macierzyńskiego. Jedne kobiety odczuwają to w wieku dwudziestu lat, inne zbliżając się do czterdziestki. Ciąża to najpiękniejsze 9 miesięcy każdej przyszłej mamy. Radość sprawia nie tylko obserwowanie maleństwa na USG, poród a potem cieszenie się potomkiem. Co czuje kobieta której nie jest dane przeżywać tych wszystkich szczęśliwych chwil, pomimo starań i wielkich chęci? W jaki sposób radzą sobie kobiety, które poroniły swoje maleństwa? Na te i wiele innych pytań z pewnością odpowie Wam ta książka.
W tym wypadku to nie okładka zadecydowała że sięgnęłam po tę książkę, ale tytuł. "Cisza pod sercem" jest tytułem dość zagadkowym, dlatego kiedy przeczytałam krótki opis z tyłu książki, wiedziałam że książka będzie obowiązkowo przeze mnie przeczytana. Osobiście nie miałam styczności z problemem poronienia, jednak ogromne problemy w tym temacie miała moja znajoma. Tak więc temat jest mi znany i oswojony. Bałam się tej książki, jednak z drugiej strony byłam ciekawa w jaki sposób autorka poprowadziła losy bohaterów oraz jak daleko była w stanie zagłębić się w tak trudny i niewdzięczny temat. Lektura podzielona jest na cztery części - wiosnę, lato, jesień i zimę.
Szkielet książki zbudowany jest na losach czterech kobiet. Każda z nich jest inna, mają różny bagaż doświadczeń, mają inne pozycje zawodowe. Jednak jest jedno co ich łączy - każda z nich ma za sobą poronienie swojego Aniołka. Anna to zachowawcza katoliczka, mama małego Pawełka, Dominika - tłumaczka języka hiszpańskiego, Mariola - pracownica drogerii, młoda mężatka i Ewa - artystka mieszkająca w Irlandii. Wszystkie spotykają się na meteczniku - forum dla młodych matek. Początkowa znajomość wszystkich kobiet z czasem przerasta się w prawdziwą przyjaźń. Bohaterki powoli uzależniają się od matecznika i tworzą tam swojego rodzaju małe i przytulne gniazdko, które stało się miejscem wymiany radości i smutków, doświadczeń i codziennych rozterek życiowych. Jednak najbardziej cenione było wsparcie, które zawsze dziewczyny mogły otrzymać od swoich przyjaciółek. Bohaterki cały czas walczą o dzieci, przechodząc przez wiele ciężkich prób, które nie są usłane różami. Czy bohaterkom uda się spełnić swoje największa marzenie - zostać matką?
Książka porusza wiele ciekawych tematów. Przede wszystkim autorka pokazuje czytelnikom, iż wirtualny świat istnieje, ma się dobrze i ciągle będzie się rozwijał. Powieść pokazuje czytelnikom, co przeżywają matki, które tracą dziecko, jak sę czują tuż po stracie i jakie są metody i drogi walki o prawdziwe szczęście. Wstrząsający był dla mnie też opis, jak traktowane są kobiety w szpitalu, tuż po stracie dziecka. Matki, którym nie udane było cieszyć się potomstwem są tak na prawdę same. Rodzina i ojcowie dzieci uważają, iż nic wielkiego się nie stało, bo to był 'tylko' płód. Zrozpaczone kobiety znajdują ukojenie tylko na mateczniku. Prawdziwym przesłaniem książki jest ukazanie potęgi i siły przyjaźni, która może mimowolnie wytworzyć się między kobietami. Przyjaźń, która daje wsparcie, zrozumienie oraz pomoc w codziennych rozterkach. Lektura uczy nas, że nigdy nie wolno się poddać i należy walczyć o szczęście, pomimo jego wielkiej ceny.
Książkę w szczególności polecam kobietom, które utraciły swoje dziecko zanim te zdążyło przyjść na świat. Można powiedzieć, iż książka dla takich kobiet będzie swojego rodzaju terapią. Jednak zachęcam wszystkich do przeczytania tej książki. Pozwala ona dostrzec to, co jest niewidoczne gołym okiem. Jednak przygotujcie się na wiele emocji podczas lektury, bo czekają Was nie tylko łzy szczęścia, ale i łzy smutku. Książkę czyta się miło i można ja wręcz 'pochłonąć' mimo sporej objętości (bardzo mała czcionka).
Książka dostaje ode mnie ocenę 5, albowiem myślałam że dowiem się więcej o poronieniach od strony 'technicznej'. Poza tym pod koniec książki miałam wrażenie, iż autorce zabrakło pomysłu na dalsze poprowadzenie losów tej pozycji i zaczęła wgłębiać czytelnika w życie rodzeństwa bohaterek, bo jest moim zdaniem zbędne.
Każda kobieta w pewnym momencie swojego życia odczuwa potrzebę spełniania instynktu macierzyńskiego. Jedne kobiety odczuwają to w wieku dwudziestu lat, inne zbliżając się do czterdziestki. Ciąża to najpiękniejsze 9 miesięcy każdej przyszłej mamy. Radość sprawia nie tylko obserwowanie maleństwa na USG, poród a potem cieszenie się potomkiem. Co czuje kobieta której nie jest dane przeżywać tych wszystkich szczęśliwych chwil, pomimo starań i wielkich chęci? W jaki sposób radzą sobie kobiety, które poroniły swoje maleństwa? Na te i wiele innych pytań z pewnością odpowie Wam ta książka.
W tym wypadku to nie okładka zadecydowała że sięgnęłam po tę książkę, ale tytuł. "Cisza pod sercem" jest tytułem dość zagadkowym, dlatego kiedy przeczytałam krótki opis z tyłu książki, wiedziałam że książka będzie obowiązkowo przeze mnie przeczytana. Osobiście nie miałam styczności z problemem poronienia, jednak ogromne problemy w tym temacie miała moja znajoma. Tak więc temat jest mi znany i oswojony. Bałam się tej książki, jednak z drugiej strony byłam ciekawa w jaki sposób autorka poprowadziła losy bohaterów oraz jak daleko była w stanie zagłębić się w tak trudny i niewdzięczny temat. Lektura podzielona jest na cztery części - wiosnę, lato, jesień i zimę.
Szkielet książki zbudowany jest na losach czterech kobiet. Każda z nich jest inna, mają różny bagaż doświadczeń, mają inne pozycje zawodowe. Jednak jest jedno co ich łączy - każda z nich ma za sobą poronienie swojego Aniołka. Anna to zachowawcza katoliczka, mama małego Pawełka, Dominika - tłumaczka języka hiszpańskiego, Mariola - pracownica drogerii, młoda mężatka i Ewa - artystka mieszkająca w Irlandii. Wszystkie spotykają się na meteczniku - forum dla młodych matek. Początkowa znajomość wszystkich kobiet z czasem przerasta się w prawdziwą przyjaźń. Bohaterki powoli uzależniają się od matecznika i tworzą tam swojego rodzaju małe i przytulne gniazdko, które stało się miejscem wymiany radości i smutków, doświadczeń i codziennych rozterek życiowych. Jednak najbardziej cenione było wsparcie, które zawsze dziewczyny mogły otrzymać od swoich przyjaciółek. Bohaterki cały czas walczą o dzieci, przechodząc przez wiele ciężkich prób, które nie są usłane różami. Czy bohaterkom uda się spełnić swoje największa marzenie - zostać matką?
Książka porusza wiele ciekawych tematów. Przede wszystkim autorka pokazuje czytelnikom, iż wirtualny świat istnieje, ma się dobrze i ciągle będzie się rozwijał. Powieść pokazuje czytelnikom, co przeżywają matki, które tracą dziecko, jak sę czują tuż po stracie i jakie są metody i drogi walki o prawdziwe szczęście. Wstrząsający był dla mnie też opis, jak traktowane są kobiety w szpitalu, tuż po stracie dziecka. Matki, którym nie udane było cieszyć się potomstwem są tak na prawdę same. Rodzina i ojcowie dzieci uważają, iż nic wielkiego się nie stało, bo to był 'tylko' płód. Zrozpaczone kobiety znajdują ukojenie tylko na mateczniku. Prawdziwym przesłaniem książki jest ukazanie potęgi i siły przyjaźni, która może mimowolnie wytworzyć się między kobietami. Przyjaźń, która daje wsparcie, zrozumienie oraz pomoc w codziennych rozterkach. Lektura uczy nas, że nigdy nie wolno się poddać i należy walczyć o szczęście, pomimo jego wielkiej ceny.
Książkę w szczególności polecam kobietom, które utraciły swoje dziecko zanim te zdążyło przyjść na świat. Można powiedzieć, iż książka dla takich kobiet będzie swojego rodzaju terapią. Jednak zachęcam wszystkich do przeczytania tej książki. Pozwala ona dostrzec to, co jest niewidoczne gołym okiem. Jednak przygotujcie się na wiele emocji podczas lektury, bo czekają Was nie tylko łzy szczęścia, ale i łzy smutku. Książkę czyta się miło i można ja wręcz 'pochłonąć' mimo sporej objętości (bardzo mała czcionka).
Książka dostaje ode mnie ocenę 5, albowiem myślałam że dowiem się więcej o poronieniach od strony 'technicznej'. Poza tym pod koniec książki miałam wrażenie, iż autorce zabrakło pomysłu na dalsze poprowadzenie losów tej pozycji i zaczęła wgłębiać czytelnika w życie rodzeństwa bohaterek, bo jest moim zdaniem zbędne.
Chyba przynajmniej na razie sobie odpuszczę, ale kto wie, co będzie za kilka lat...
OdpowiedzUsuńNa przyszłość polecam :)
UsuńPoznałam kobiety, które nigdy nie odczuły instynktu macierzyńskiego. Z własnego wyboru nie były matkami. Tak po prostu.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie.
Oczywiście że są kobiety, które z własnego wyboru nie zostały matkami. Jednak jestem pewna że każda kobieta przynajmniej raz w życiu poczuła swój instynkt macierzyński.
UsuńCzeka u mnie na półce... ;) Jestem jej strasznie ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńNo to nie zwlekaj zbyt długo ;)
UsuńCiekawe... i jesli tylko nie jest tanio sentymentalne, to chcialabym przeczytac.
OdpowiedzUsuńCzy jest tanie sentymentalnie? Myślę że nie. Książka powinna się spodobać :)
UsuńPewnie przeczytam, jak tylko znajde odrobine czasu ;D
OdpowiedzUsuńPolecam jako lekturę, przy której można się rozluźnić :)
Usuń