wtorek, marca 29, 2016

Recenzja filmu "Testament Nobla" [2012]

 

"Testament Nobla" to kolejny thriller szwedzkiej produkcji, z jakim miałam okazję się zapoznać. Powstał on na podstawie jednej z książek Lizy Marklund, dotykając wydarzenia uroczystości rozdania Nagrody Nobla, która to co roku odbywa się w Sztokholmie. Otrzymanie takiego wyróżnienia to niewątpliwie wyróżnienie w świecie nauki, dla którego (jak pokazuje historia filmu) można zrobić wiele.

W trakcie bankietu z okazji rozdania Nagrody Nobla dochodzi do tragedii. Nieznany sprawca strzela do jednego z laureatów oraz do kilku innych osób, po czym cichutko wymyka się z miejsca wydarzenia z lekkością przedzierając się pomiędzy szeroko rozstawioną ochroną. Świadkiem wydarzenia jest dziennikarka Annika Bengtzon, która zostaje wciągnięta do śledztwa. Powoduje to szereg utrudnień w jej życiu zawodowym i prywatnym. Annika dostaje zakaz publikacji wszelkich informacji o sprawie z racji uczestnictwa w śledztwie, co powoduje przesunięcie jej osoby do podrzędnego działu w redakcji. Prywatnie zaś kobieta zaniedbuje swoje stosunki interpersonalne z mężem oraz dziećmi, co odbija się na zdrowiu i bezpieczeństwu jej syna.

Kryminalny wątek tej historii zainteresował mnie i wciągnął. Ciekawa historia, zawiła intryga kryminalna, podstępne zwroty akcji i ukazanie walki "po trupach do celu" aby zdobyć prestiżową Nagrodę Nobla. Dzięki ekranizacji miałam okazję poznać pobieżnie wątek środowiska naukowego na pograniczu fizyki i biologii oraz poznać temat komórek macierzystych. Ciekawym zabiegiem z mojego punku widzenia było wplecenie tematu życia prywatnego dziennikarki. Szczęśliwa mama i realizująca się żona z powodu zaangażowania się w śledztwo, poświęca rodzinie coraz mniej czasu. Niestety z tego powodu cierpi nie tylko mąż, ale przede wszystkim dzieci. Rodzina wyczuwa, iż kobieta zbyt mocno wczuła się w sprawę morderstwa, jednak nie potrafią jej odwieźć od postępowania. Z tego też powodu syn dziennikarki popada w konflikt z kolegą z przedszkola. Sprawa staje się na tyle poważna, iż trafia on do szpitala z obrażeniami.

Generalnie film można ocenić pozytywnie, jednak po jego zakończeniu pozostał niedosyt. Widziałam już wiele szwedzkich produkcji filmowych i w tym przypadku rewelacji nie ma. Ekranizacja książki posiada wiele niedociągnięć. Jedną z nich jest zakończenie, które nie wyjaśnia wszystkich wątków dotyczących zabójcy, czy samej głównej bohaterki. Zostało ono potraktowane bardzo powierzchownie. Miałam wrażenie, że zabrakło pomysłu jak podsumować ten dramat. Dodatkowo fragmentarycznie zostali potraktowani bohaterowie. Z miłą chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej o pewnych postaciach: naukowcach, dziennikarzach czy mordercy. Niestety nie doczekałam się.

Jeżeli szukacie niezbyt długiego i wymagającego thrillera z ciekawą intrygą kryminalną to polecam! Jednak fani skandynawskich produkcji będą czuć niedosyt i z pewnością po zakończeniu seansu będą zawiedzeni.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że jednak pozostał niedosyt. Sama nie wiem, może kiedyś obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... jakoś nie bardzo mnie ciągnie :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie licz na dobre skandynawskie kino kryminalne. Emocje jak przy oglądaniu schnącej farby. Jest za to duża dawka propagandy lewackiej (żeby nie było - propaganda prawacka jest może nawet głupsza, jestem przeciwny obu). Oczywiście już na samym początku dowiadujemy się że to nie islamiści, przecież wszędzie pełno "islamofobów". Główna bohaterka ciągnie niemrawą akcję a jej gach/partner/konkubent zmywa w domu naczynia. A jakże :) W Szwecji tak trzeba. Jest oczywiście obowiązkowy mizogin "ona dostała tą posadę tylko dlatego że jest kobietą" A fe, brzydki mizoginie! Oczywiście Policja mówi wszystko co wie na temat sprawy głównej bohaterce a jakże. Ogólnie policjanci są głupi, jedynie nasza główna bohaterka mogłaby ich uczyć fachu. Główna bohaterka pokazuje że ma jaja grożąc 8 latkowi który prześladuje jej syna. Jej gach/absztyfikant/konkubent/dochodzący, po tym prawie zaczyna płakać i nakazuje jej iść przeprosić. Kurtyna. Feministki mają orgazm. Oczywiście od pocierania kotem o miejsca intymne, bo przecież nie za sprawą mężczyzny. Ci są odpowiednio przedstawieni w tym filmie zgodnie ze standardami lewacko - feministycznej propagandy.
    Rozpisałem się o tej śmieszniej indoktrynacji bo nie ma w zasadzie o czym pisać odnośnie tego filmu. Napięcia nie ma, intryga na poziomie Scooby Doo, klimatu skandynawskiego kryminału brak.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger