poniedziałek, września 21, 2015

Recenzja filmu "De Behandeling" (2014)



W ostatnim czasie oglądane przeze mnie thrillery pochodziły przede wszystkim ze Skandynawii. Postanowiłam dać szansę innym europejskim krajom. "De Behandeling" to belgijski thriller, który odniósł sukces na krajowym podwórku. Nigdy nie sądziłam, że w tym kraju robią tak doskonałe produkcje filmowe. Zaskoczył mnie on klimatem, zagadką kryminalną, doskonałą grą aktorską. Temat tej produkcji nie jest miły i łatwy. Co więcej - wstrząsnął mną już na samym początku na tyle mocno, że napięcie czułam do samego końca. 

Dochodzi do porwania małego chłopca przez pedofila, który jednocześnie bardzo zranił jego rodziców. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Śledztwo prowadzi policjant Nick, dla którego sprawa ta ma ogromny wymiar, albowiem będąc małym chłopcem jego brata również porwał pedofil. Od tej pory śledztwo nabiera tempa, albowiem w zagrożeniu mogą być również "kolejne" młode ofiary tego chorego człowieka. 

Film przedstawia smutny obraz pedofilii która istnieje, jednak jest skutecznie kamuflowana przez właściwe środowisko. Jest to obraz dewiacji, odstępstw od normy, który powoduje nostalgię i przygnębienie. W Belgii nie brakuje miejsc, gdzie bez problemu można spotkać dewiantów. Na próżno szukać tutaj pięknych krajobrazów, uśmiechniętych i serdecznych ludzi. Przedstawiony obraz jest realny, bez kolorowania czy upiększania. Intryga kryminalna bardzo mile mnie zaskoczyła. Znajdziemy tutaj wiele zwrotów akcji, kilka fałszywych tropów, lęków. Pomimo tego, iż film jest dosyć długi (2h, 11min.) to ani przez moment nie czułam znużenia. Mocno kibicowałam bohaterom filmu - zarówno Nickowi, jak i poszkodowanym. Właściwie podeszłam do tego filmu bez jakichkolwiek oczekiwań, a po raz dostałam znakomite efekty pracy wielu ludzi.

Produkcja filmowa dostarczyła mi wiele emocji, których tak na prawdę się nie spodziewałam. Jest to film dla ludzi o mocnych nerwach. Sama osobiście miałam jeden krytyczny moment, kiedy myślałam że nie dam rady zobaczyć dalszej części filmu. Na szczęście zebrałam się w garść i zobaczyłam całość. Belgijska produkcja wyraźnie różni się od produkcji skandynawskich. Nie będę ich ze sobą porównywać, jednak napiszę iż film w pełni mnie usatysfakcjonował. Polecam gorąco na jesienny wieczór. Gwarantuję, że mocno Was rozgrzeje.

3 komentarze:

  1. Nie wiem czy moje nerwy wytrzymałyby tematykę tego filmu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię napięcie, które towarzyszy oglądaniu takich filmów. Myślę, że to coś dla mnie. A z pewnością kompana do oglądania znajdę w tacie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny film, ale mega ciężki emocjonalnie.
    Tak przy okazji, zdaje się, że to ekranizacja powieści Mo Hayder, niestety (nie wiem dlaczego) nieprzetłumaczonej na polski.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger