Po zapoznaniu się z filmem "Kobieta w klatce" (recenzja TUTAJ) przyszedł czas na ekranizację kolejnej powieści Jussi Adler-Olsen - "Zabójcy bażantów". O ile pierwszy tytuł był dla mnie jasny i zrozumiały, tak ten drugi pozostał dla mnie zagadką do samego końca filmu. Czy i tym razem skandynawski mrok, zawiła intryga i kąśliwe dialogi zaspokoiły moje oczekiwania?
Po raz kolejny spotykamy się z pracownikami Departamentu Q, którzy zajmują się starymi, nierozwiązanymi sprawami. Tym razem do Carla i Assada dołącza błyskotliwa sekretarka - Rose. Policjanci będą tutaj borykać się ze sprawą sprzed 20 lat, która dotyczyła zabójstwa bliźniąt. Duet mężczyzn zaczyna grzebać w sprawie, a śledztwo zaprowadza ich do elitarnej szkoły z internatem. W ten sposób po notce do kłębka docierają do mrocznych tajemnic z przeszłości, skrywanych sekretów byłych uczniów i ich traumatycznych przeżyć, a także docierają do wnętrza psychiki zniszczonego, młodego człowieka.
Ekranizacja książki spełniła moje oczekiwania. Dostałam to na co liczyłam, a więc mroczny i chłodny klimat, spojrzenie na relacje międzyludzkie pomiędzy Skandynawami oraz ukazanie ich największego hobby (polowania), kąśliwe dialogi i kilka fajnych sytuacji pomiędzy Carlem i Assadem. Intryga kryminalna troszeczkę mnie zawiodła, ponieważ rozwiązanie tego morderstwa było do przywidzenia w początkowych fazach filmu. Brakowało nagłych zwrotów akcji i wodzenia odbiorcy za nos. Nie mniej jednak jest to minus do wybaczenia. Tempo akcji z kolei nie zawiodło.
Aktorzy grający w tej produkcji dali z siebie wszystko. Zagrali naturalnie i wiarygodnie, co tylko przyczyniło się do mojej wysokiej oceny. Niesamowitą postacią jest Kimmie, która została wykreowana jako bardzo ciężki przypadek pod kątem psychologicznym, co daje ciekawe studium przypadku. I tym razem duet policjantów prowadzących sprawę mile mnie zaskoczył. Bywały momenty, iż byłam rozbawiona ich dialogami, czy podejściem do różnych spraw, np. relacji międzyludzkich. Carl jest doskonałym przykładem typowego zachowania Skandynawa który jest elokwentny, kulturalny i zapracowany, a jednocześnie małomówny, gburowaty i trudny w relacjach międzyludzkich, nawet z najbliższymi osobami jakim jest własny syn.
W tym thrillerze nie brakuje kilku brutalnych scen, jednak są zjadliwe na tyle, że nie przerażą nawet największego ich przeciwnika. Polecam film na jesienny wieczór.
Tak, na jesień takie klimaty są wskazane. Sobotni wieczór mam więc już zorganizowany :)
OdpowiedzUsuńDaj potem znać jak Twoje wrażenia :)
UsuńBrakuje mi filmów na jesienne wieczory, więc ten chętnie umieszczę na swojej dość krótkiej liście, lubię thrillery tego typu, myślę, że będę równie zadowolona, co Ty :)
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Jeżeli lubisz thrillery to na pewno będziesz zadowolona! :)
Usuń"Kobieta w klatce" przypadła mi do gustu dlatego chętnie obejrzę kolejny film ze znaną mi już parą policjantów.
OdpowiedzUsuńZnana Ci już para policjantów z pewnością Cię nie zawiedzie :)
UsuńNie znam książki, ani jej ekranizacji, ale wszystko jest do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńPolecam.
Usuń