piątek, listopada 13, 2015

Recenzja filmu "Papierowe miasta" (2015)




Film "Papierowe miasta" to ekranizacja książki Johna Greena - "Gwiazd naszych wina". Mnogość pozytywnych opinii o książce oraz o filmie sprawiła, że postanowiłam zobaczyć ekranizację, pomimo mojej niechęci do typowych amerykańskich filmów dla nastolatków. Przyszła na to pora w jesienny wieczór. 

Produkcja opowiada szablonową historię dwojga młodych ludzi, pomiędzy którymi narodziła się nić sympatii, czy nawet miłości. Quentin od dziecka jest zakochany w swojej sąsiadce - Margo. Niestety ona nie odwzajemnia tego uczucia, albowiem dla niej nie liczą się przyziemne rzeczy jak dla typowego nastolatka ale przygody, tajemnice. Pewnej nocy dziewczyna zabiera swojego kolegę na wyprawę, w takcie której Quentin przeżywa przygodę swojego życia. Po tej nocy dziewczyna znika, przekazując nastolatkowi wiele tajemniczych sygnałów, które mają go doprowadzić do miejsca jej aktualnego pobytu. Chłopak wciąga się w tą tajemniczą grę (podobna do podchodów), razem z paczką przyjaciół.

Fabuła filmu tak na prawdę mnie nie zainteresowała. Zwykła, szablonowa historia, bez typowych zwrotów akcji. Ważne było to, iż faktycznie w ekranizacji tej non stop coś się działo. Akcja postępowała co sprawiło, że się nie nudziłam. Na plus zaliczam również wiele zabawnych momentów, dzięki których mogłam się choć na chwilę rozerwać. Na pochwałę zasługuje tutaj gra aktorska młodych ludzi, w szczególności głównego bohatera - Quentina. Zagrał bardzo naturalnie i swobodnie - wyróżniał się spośród grupy innych bohaterów. Jego gra była bardziej dojrzała i świadoma w porównaniu z innymi aktorami.

Film tak na prawdę niczym mnie nie zachwycił. Chociaż z drugiej strony po jego zakończeniu nie czułam wielkiego rozczarowania. Ot taki zwykły film, dobry na spędzenie kilku chwil na kanapie. Z pewnością, gdybym miała "naście" lat, moje spojrzenie na ten film byłoby inne, jednak 18+ vat sprawiły, że moje spojrzenie na tego typu sprawy jest nieco inne.

4 komentarze:

  1. Jakoś zupełnie mnie do tej historii nie ciągnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach póki co ;) Książkę czytałam i mnie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach, mimo, że wielką fanką Johna Greena nie jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film "Papierowe miasta" nie jest ekranizacją książki "Gwiazd naszych wina". To zupełnie inna historia. "Gwiazd naszych wina" - i powieść, i film pod tym tytułem - to opowieść o miłości, o chorobie. Bardzo wzruszający i mądry.
    Natomiast film "Papierowe miasta" jest ekranizacją książki "Papierowe miasta". I mnie też nie zachwycił:-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger