poniedziałek, lutego 06, 2017

Recenzja filmu "Jestem mordercą" [2016]



Bardzo cenię postać Macieja Pieprzycy. Jego film "Chce się żyć" (2013) do głębi poruszył moje serce. Jest to jeden z filmów, które będę długo pamiętać. Przyszedł czas, abym zapoznała się z kolejnym dziełem tego  reżysera i scenarzysty  - "Jestem mordercą". Film otrzymał już kilka nagród i nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Tutaj mamy całkiem inne klimaty aniżeli w "Chce się żyć", albowiem przenosimy się do czasów PRLu i poznajemy historię seryjnego mordercy, który w latach siedemdziesiątych gwałcił i zabijał kobiety na Górnym Śląsku. 

Głównym bohaterem filmu jest Janusz Jasiński, młody porucznik milicji. Dostaje on za zadanie schwytać seryjnego mordercę kobiet. Rewolucyjne podejście do śledztwa, wiele poświęconego czasu, ambicje, chęć otrzymania awansu oraz rzetelność doprowadza go do pierwszych sukcesów. Podejrzany zostaje schwytany, jednak w toku prowadzonej sprawy młody porucznik ma coraz więcej wątpliwości czy została schwytana właściwa osoba. Milicjant stara się znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania i niejasności dlatego wiele czasu spędza na rozmowach z Wiesławem Kalickim. Z każdą kolejną rozmową panowie stają się sobie coraz bardziej się lubią, a Janusz Jasiński stara się zatrzymanemu wynagrodzić oskarżenie i upokorzenie. Ostatecznie Wiesław Kalicki zostaje skazany na śmierć.

Niewątpliwie jedną z najważniejszych zalet tego filmu jest wspaniała gra aktorska! Ciekawe jest to, że rodacy potrafią nie tylko stworzyć dobry thriller, ale jeszcze rewelacyjnie odegrać w nim role. Główny bohater - Porucznik Janusz Jasiński to człowiek, który przeszedł rewolucję w swoim życiu. Kiedy otrzymał sprawę Kalickiego był człowiekiem sukcesu, zaangażowanym nie tylko w życie zawodowe, ale również w życie rodzinne. Niestety osiągnięcia i sława namieszały mu w głowie tak mocno, że stoczył się na samo dno. Rola filmowego mordercy również przypadła mi do gustu - cichy, małomówny, bezradny. Jego argumenty bez poparcia niestety nie przekonywały nikogo. Jednak najlepiej w swojej roli spisała się Lidia Kalicka - żona zabójcy (w tej roli Agata Kulesza). Zagrała ona rolę śląskiej kobiety, która non stop pije alkohol, pali papierosy, gustuje w przekleństwach i innych mężczyznach, a o swojej rodzinie myśli dopiero na samym końcu. Wstawki w postaci śląskiej gwary oczywiście mnie uwiodły. Warto wyróżnić również jedną z postaci drugoplanowych - milicjanta Romana Mazur (w tej roli Tomasz Włosok), którego wyróżnia świeżość spojrzenia na sprawę, umiejętność wybicia się na tle innych i ambitne podejście do sprawy. Lubię tego aktora i chciałabym zobaczyć go w nastęnych produkcjach.

Nie sposób również pominąć skrupulatnie przedstawionych realiów lat 70-tych. Dotyczy to zarówno ubioru, fryzur, wystroju wnętrz czy elementów życia codziennego, ale również typowego zachowania ludzi jakim jest nadmierne picie alkoholu, nałogowe palenie papierosów czy ogromna radość z posiadania pierwszego telewizora. Całość dopełnia subtelna muzyka jazzowa. Polecam gorąco nie tylko miłośnikom polskiego kina ale również intrygujących thrillerów.

3 komentarze:

  1. Nie widziałam tego filmu. Bardzo jestem ciekawa tej roli Agaty Kuleszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam. To naprawdę dobry film.

    OdpowiedzUsuń
  3. W przeciwieństwie do naszej rodzimej literatury, nie lubię polskich produkcji filmowych. Jakoś mnie rozczarowują.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger