poniedziałek, grudnia 05, 2016

Recenzja filmu "Pod słońcem Toskanii" [2003]



Film "Pod słońcem Toskanii" powstał na podstawie książki o tym samym tytule, której autorem jest Frances Mayes. Słowo "Toskania" podziałała na mnie jak magnez, albowiem moim jednym z marzeń jest zobaczyć na własne oczy ten uroczy zakątek Europy. Pomimo tego, iż produkcja filmowa liczy sobie już sporo lat, to jednak przedstawione krajobrazy jeszcze mocniej rozbudziły moją ciekawość i zachęciły do odwiedzenia tego miejsca.

"Pod słońcem Toskanii" opowiada historię kobiety w średnim wieku, zamieszkującą Kalifornię. Zawodowo zajmuje się pisaniem i recenzowaniem książek. Prywatnie natomiast przechodzi załamanie i stres związany z rozwodem. Przyjaciółki widząc stan psychiczny Frances proponują jej wycieczkę do Toskanii w ramach rozerwania się, odstresowania i nabrania dystansu do życia. W trakcie wycieczki bohaterka jest zachwycona uroczym zakątkiem Włoch i pod wpływem impulsu dokonuje zakupu starej willi, która wymaga natychmiastowego remontu. Frances w tym celu zatrudnia ekipę remontową, której pracownikami są Polacy. Kobieta z każdym dniem przeżywa nowe przygody, pojawiają się wątki miłosne, podróże po Włoszech i nawiązuje nowe przyjaźnie. 

Reżyser filmu podejmuje się kilku tematów. Przede wszystkim ukazuje naturę, zachowanie i zwyczaje Włochów, którzy zostali przedstawieni jako porywczy i ekspresyjni ludzie, ale głęboko związani z rodziną. Dzięki wprowadzeniu do filmu Polaków, z łatwością możemy dostrzec różnice pomiędzy tymi dwoma narodowościami. Przed szereg wysuwa się tutaj wątek miłosny, ukazujący stosunek Polaków i Włochów do budowania związków relacji kobieta - mężczyzna. Z całą pewnością twórcy filmu starali się ukazać piękno Toskanii i ja to kupiłam. Włoskie krajobrazy, ciągnące się po horyzont pola maku, stare i zaniedbane wille oraz zakamarki małych i uroczych wsi zrobiły na mnie wrażenie.

Film ten jest dobrą propozycją na spędzenie miłego, sympatycznego wieczoru z niezobowiązującą i lekką historią. Oczekiwałam lekkiej i zabawnej przygody, przy której mogłabym na chwilę zapomnieć o troskach życia codziennego i udało się! Tak na prawdę mamy tutaj połączenie komedii, romansu z dramatem i filmem obyczajowym. Nie jest to kino wysokich lotów - nie znajdziemy tutaj nagłych zwrotów akcji, ponadczasowej gry aktorskiej, doskonałego podkładu muzycznego czy pomysłów inspirujących do działania, ale warto dla tej ekranizacji jeden jesienny wieczór.

4 komentarze:

  1. Czasami mam ochotę na takie niezobowiązujące kino :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy tego nie oglądałam, nie wiem czemu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam kiedyś, kiedyś... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chętnie zobaczę podczas zimowego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger