środa, grudnia 31, 2014

Blogowe podsumowanie roku 2014

Dobiegający końca 2014 rok zapisze się na kartach mojego życia pozytywnie, nie tylko w życiu prywatnym czy zawodowy, ale również w aspekcie czytelnictwa. W tym roku udało mi się przeczytać 42 książki. Mając na względzie w tym roku oprócz pracy zawodowej napisanie i obronę pracy magisterskiej to uważam tę ilość za sukces. Wśród tego stosu wymienię kilka z nich, które na długi czas pozostaną w mojej pomięci:
  1. Krzysztof Spadło - "Skazaniec. Na pohybel całemu światu"
  2. Zygmunt Miłoszewski - "Ziarno prawdy"
  3. Wojciech Chmielarz - "Farma lalek"
  4. Dean Koontz - "Intensywność"
  5. Tess Gerritsen - "Mumia"
Jak pokazuje powyższa lista, prym wiedzie na niej thriller i kryminał. Po raz kolejny utwierdza mnie to w przekonaniu, że te gatunki stworzone są dla mnie. W ciągu ostatnich 12 miesięcy dałam dużą szansę polskim autorom (czego nie żałuję ani trochę) i jestem bardzo mile zaskoczona. Aż 3 pozycje na pięć są dziełem Polaków. Żałuję jedynie tego, iż na tej liście nie pojawiła się żadna pozycja skandynawskiego autora, których w tym roku zaniedbałam.

Życzę Wam szampańskiego Sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku!

wtorek, grudnia 30, 2014

Recenzja filmu "Mandarynki" - (2013)

Recenzja filmu "Mandarynki" - (2013)
 
Lubię oglądać filmy wyszukane, które nie są masowo puszczane w sieciowych kinach. Czasami na znalezienie takiego filmu potrzebuję sporo czasu, przeszukać internet wzdłuż i wszerz. Jednakże kiedy już znajdę taką perełkę, chłonę każdą minutę filmu z ogromną przyjemnością. Tak było i tym razem. Dzisiaj piszę o mało znanym filmie, jednak chcę Was namówić na spędzenie z nim 1.5 godziny czasu.

Przeszło dwadzieścia lat temu w Gruzji miała miejsce wojna Gruzinów i Abchazów. Tak na prawdę mało kto wie o tym konflikcie wojennym, który pochłonął wiele ofiar, a Gruzińsko - Estońska produkcja filmowa stara się w sposób delikatny zasygnalizować widzowi, że takie starcie wojenne zapisało się na kartach historii. Na początku byłam negatywnie nastawiona do tego filmu, ponieważ nie byłam w nastroju na filmy o tematyce konfliktów, ale bardzo wysoka ocena na portalach sprawiła, że pomyślałam: "to musi być wyjątkowy film, skoro zasłużył sobie na tyle pochlebnych opinii Polaków".

Produkcja opowiada o dwóch Estończykach, którzy mieszkają w jednej z wyludnionych, ale jakże uroczych dolin w Abchazji. Ich głównym zajęciem jest dbanie o sad mandarynek oraz ich zbiory. Niedaleko miejsca ich przebywania odbyła się strzelanina żołnierzy Gruzińskich oraz Czeczeńskich. Ocalało tylko dwóch z nich - Czeczen oraz Gruzin, których Ivo przygarnął w swoje skromne progi. Dzięki jego pomocy oraz Margusa - jego przyjaciela, a także miejscowego lekarza, mężczyźni przeżyli. Początkowo wrogowie nie chcieli nawet na siebie patrzeć a ich głównym zajęciem było rzucanie gróźb i obelg. Z czasem okazało się, że nawet najgorszy nieprzyjaciel, może stać się serdecznym przyjacielem.

Od pierwszych scen film zaskakuje przepięknym krajobrazem okolicznych lasów i wzgórz, malowniczych plantacji mandarynek oraz kameralnej chatki i jej obejścia. Akcji jest tutaj niewiele, tak samo jak tematu konfliktu czy zbrodni. Na ekranie na próżno szukać czołgów, starć wojennych czy krwi, jednakże czuć w powietrzu zapach wojny, która rozgrywa się niedaleko miejsca akcji. Widać, iż w produkcji postanowiono kłaść nacisk na prostotę oraz detale i do nich przywiązać widza. Tytułowe mandarynki są tego najlepszym przykładem - obserwujemy ich zbiory, które potem znajdą się w koszyku, przy którym zasiądą wrogowie. Bohaterowie, którzy znaleźli się w jednym domu (dwóch Estończyków, Gruzin i Czeczen) różnią się pod wieloma względami, jednakże wojna i sytuacja w której się znaleźli sprawiła, że potrafili znaleźć wspólny język. Następnie są dialogi, których w produkcji jest sporo, jednak są bogate w treść, przemyślane i takie... trafne. Na deser całość akcji otulona jest w pięknej gruzińskiej muzyce, która spaja całość tworząc wyjątkowy nastrój.

"Mandarynki" bawią, ale również uruchamiają wiele uczuć widza. Bohaterowie których jest tutaj niewielu wodzą widza za nos oraz sprytnie rzucają humorem. Żałowałam, iż film tak szybko się zakończył, jednak po nim refleksje nad sensem działań wojennych oraz sensem podziałów ludzi (ze względu na osobowość, światopogląd, religię) macie zagwarantowane. Co więcej - postanowiłam, że od tej pory będę częściej zwracać uwagę na gruzińskie filmy!

niedziela, grudnia 21, 2014

Świąteczno - noworoczne nowości w mojej bilbioteczce

Świąteczno - noworoczne nowości w mojej bilbioteczce
Krótka prezentacja nowości książkowych, jakie zawitały do mojego domu już na początku grudnia. Natłok obowiązków pozwala mi dopiero dzisiaj pokazać Wam z jakimi książkami będę spędzała zimowe wieczory.
  1. Kalendarz - organizer prywatny na rok 2015
  2. "Autorka" - Ulatowska, Skowroński
  3. "Idealne życie" - Kołaczewska
  4. "Zabawa w miłość" - Fragaso
  5. "Co się stało z Lilą?" - Richmond
  6. "Jak dbać o włosy?" - Kołomycew
  7. "Ulica szalonej rzeki" - Fielding
  8. Kalendarz - organizer firmowy na rok 2015.
Moja przyjaciółka lada dzień ma urodziny. Oczywiste było dla mnie, że w prezencie otrzyma książkę, jednak w ostatnim momencie zmieniłam zdanie i kupiłam jej kalendarz Beaty Pawlikowskiej, o którym czytałam całe mnóstwo dobrych opinii.  Powiem Wam, że przejrzałam ten egzemplarz i to na prawdę kawał dobrej roboty Pani Beaty!

piątek, grudnia 12, 2014

Tess Gerritsen - "Mumia"

Tess Gerritsen - "Mumia"

 
Tytuł: "Mumia"
Autor: Tess Gerritsen
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 400


Tess Gerritsen to jedna z moich ulubionych autorek thrillerów medycznych. Sięgając po jej każdą kolejną powieść wiem, że przede mną jest duża dawna adrenaliny, wartka akcja oraz wiele mylnych tropów, które zaprowadzą mnie w ślepy zaułek śledztwa. Czy tak było również w trakcie czytania powieści „Mumia”, która została wydana w 2010 roku?

W podziemiach bostońskiego Crispin Muzeum znaleziono zmumifikowane ciało, którego pochodzenie szacuje się na dwa tysiące lat wstecz. Jednak w trakcie badań okazuje się, iż w nodze kobiety znajduje się współczesna kula. Badania dowodzą, iż kobieta żyła jeszcze jakiś czas po postrzeleniu. Po tym wydarzeniu okazuje się, iż magazyny muzeum skrywają jeszcze wiele tajemnic, co tylko podsyca ciekawość mediów i mieszkańców Bostonu. Wisienką na torcie w tej historii jest postać młodej egiptolożki, pracownicy muzeum, która zaczęła otrzymywać anonimowe listy, mające związek z jej przeszłością. Czy kobieta ma jakiś związek z działaniem mordercy, który lubuje się w preparowaniu ciał swoich ofiar?

Na początku thriller rozkręca się dość powoli jak na Tess Gerritsen, jednakże akcja już od pierwszej strony jest ciekawa i wciągająca. Tempo stopniowo nabiera rozpędu, aby na końcu powieści nadać szalone tempo. W połowie powieści autorka powoli zaczyna składać wszystkie elementy układanki, aby na końcu stworzyły barwną całość. Wątek kryminalny jest ciekawy, zaintrygował mnie od samego początku. W połowie zaczęłam się zastanawiać jaki pomysł ma na niego autorka i jakie plany ma odnośnie jego rozwinięcia. Na szczęście nie zawiodłam się, a dostałam dużą dawkę emocji i wrażeń.

Fabuła książki to jej duży plus. Tematy związane z historią starożytną czy archeologią dla niektórych mogą wydawać się nudne, jednakże Tess Gerritsen dołożyła wszelkich starań, aby czytelnik nie czuł znużenia. Co więcej – z przyjemnością przeniosłam się do świata wykopalisk i dawnych kultur. Autorka opisała jak wygląda proces mumifikacji zwłok oraz preparowania ludzkich głów, co zrobiła z dużą dokładnością w typowym da niej stylu. Thriller ten wzbogacił moją wiedzę dotyczącą tematów archeologicznych.

Egzemplarz ten to połączenie wątku kryminalnego, sensacji oraz nutki archeologii. Całość jest dopracowana i widać jak zwykle duże zaangażowanie twórczyni powieści. Cieszę się, że Tess Gerritsen poruszyła temat archeologii, mumifikacji, ponieważ rzadko mam okazję czytać kryminały z takim wątkiem.
Jednakże obok tych wielu pozytywnych słów z przykrością muszę napisać, że jest to najsłabsze dzieło autorki. Oczywiście książka jest dobra i to nie ulega wątpliwości, ale mając w pamięci tytuły "Chirurg" czy "Dawca" bez cienia wątpliwości książka wypada słabo.

środa, grudnia 10, 2014

Anna Kołomycew (Anwen) - "Jak dbac o włosy?" Poradnik początkującej włosomaniaczki

Anna Kołomycew (Anwen) - "Jak dbac o włosy?" Poradnik początkującej włosomaniaczki
 
Autor: Anna Kołomycew
Tytuł: "Jak dbać o włosy?
Rok wydania: 2014
Ilość stron:  248


Włosy to jeden z moich atutów. Nigdy szczególnie o nie nie dbałam, a zarazem nie miałam z nimi żadnych problemów. Dzięki blogowi Anwen - autorki książki do swojej podstawowej pielęgnacji (szampon + naturalne odżywki) włączyłam olejowanie włosów. Poradnik miał za zadanie usystematyzować oraz wzbogacić moją wiedzę dotyczącą włosów oraz ich pielęgnacji. Funkcję tą spełnił w 100%.

Debiutancka książka Anny Kołomycew trafiła w moje ręce wczoraj i jeszcze tego samego wieczoru przeczytałam ją "od deski do deski". Poradnik to kompendium wiedzy dla każdej osoby, która chce poznać swoje włosy oraz prawidłowy sposób ich pielęgnacji. Publikacja opisuje rodzaje włosów, najczęściej spotykanych problemy, jak w prawidłowo sposób myć włosy oraz odżywiać, a także jak przygotować naturalne kosmetyki z produktów jakie znajdziemy w kuchni. Szczególną wartość dla mnie miał rozdział dotyczący składników kosmetyków, co pozwoli mi na dokładniejsze zakupy.

Książka przeznaczona jest dla początkujących włosomaniaczek. Osoba, która choć w pewnym stopniu interesuje się świadomą pielęgnacją włosów oraz od czasu do czasu odwiedza bloga autorki, nie dwie się niczego nowego.

Układ jest prosty i czytelny, co ułatwia studiowanie poradnika. Język jakim posługuje się Anwen jest prosty i dostępny dla każdego przeciętnego czytelnika. Na ogromny plus zasługuje jakość wydania: kredowy papier, kolorowe zdjęcia oraz okładka w tonacji biało - fioletowej nawiązująca do bloga. Dzięki tym elementom czułam się, jakbym czytała ekskluzywną pozycję. 

Warto mieć w swojej biblioteczce publikację, dotyczącą tak ważnego tematu dla każdego człowieka, a w szczególności dla każdej kobiety :)

poniedziałek, grudnia 08, 2014

Recenzja filmu "Karuzela" (2014)

Recenzja filmu "Karuzela" (2014)

Długie jesienne wieczory zachęcają do nadrabiania zaległości filmowych z całego roku. Za każdym razem produkcję wybieram dokładnie, albowiem nie lubię rozczarowań. Tym razem wybór padł na lekki i niezobowiązujący polski film Roberta Wichrowskiego, opowiadający o życiu czwórki młodych ludzi. Po raz kolejny dałam szansę polskiej produkcji. Jednak czy tym razem film spełnił moje oczekiwania?

Produkcja opowiada o przyjaźni dwóch młodych mężczyzn: Rafała (Mikołaj Roznerski) i Piotra (Mateusz Janicki). Niestety oboje kochają tę samą kobietę - Magdę (Karolina Kominek), która w ciąże zachodzi z Rafałem. Swoje życie postanawia jednak ułożyć sobie z Piotrem, który niczego nie świadomy planuje z wybranką życie aż po grób. Sytuacja finansowa zmusza go do wyjazdu na misję w Afganistanie, z której żywy nie wrócił. Czy Rafał będzie gotowy na to, aby rozpocząć życie z kobietą swojego przyjaciela i jego (swoim) dzieckiem?

Scenariusz na pierwszy rzut oka wygląda jak taśmowa telenowela, na szczęście sytuacja szybko ulega stabilizacji. Dramat pokazuje z psychologicznego punktu widzenia sytuację każdego z bohaterów, którzy nie są ludźmi zarabiającymi kilka tysięcy miesięcznie - problemy z znalezieniem pracy zmusza Rafała do wyjazdu za granicę. Następnie jego przyjaciel Piotr również zostaje zmuszony do wyjazdu za granicę, aby utrzymać rodzinę. Jednak każdego dnia starają się żyć normalnie, nie goniąc przy tym non stop za pieniądzem. Obce są im korporacje oraz codzienność w szpilkach czy pod krawatem. Borykają się z codziennymi, ludzkimi sprawami: spłata kredytu, brak klientów w biznesie, narodziny, śmierć, macierzyństwo, przyjaźń czy... miłość do zwierząt.

To co zasługuje na największą pochwałę w tym filmie to gra aktorka młodych ludzi. Wprawdzie występuje tam niewielu odtwórców ról, to każdy dał z siebie wszystko. Gra jest bardzo naturalna, niewymuszona i to bardzo mi się podobało. Niestety muszę również wspomnieć o elemencie, który mnie zawiódł, a czasami nawet mnie denerwował: DIALOG, który występował rzadko. Kiedy już pojawiła się jakaś komunikacja międzyludzka to była ona bez wyrazu i przekazu...

Film odebrałam bardzo neutralnie. Nie potrafię powiedzieć, że jest dobry, ale nie powiem też że jest zły. Nie mniej jednak jak szukacie stosunkowo krótkiej i niezobowiązującej produkcji - polecam.

wtorek, grudnia 02, 2014

Recenzja filmu "Pułapka" (2005)

Recenzja filmu "Pułapka" (2005)

Temat pedofilii to temat z którym każdy z nas miał kiedyś styczność, chociażby w mass mediach. Łatwy dostęp do internetu jest pożywką dla ludzi, które chcą wykorzystać niewinne istoty. Produkcja, którą dzisiaj chciałam Wam rekomendować, opisuje tą anomalię społeczną.

Czternastoletnia dziewczynka flirtuje na czacie z fotografem. Ona to z pozoru nieśmiała dziewczyna w czerwonej bluzie, dżinsach i trampkach. On to elegancki, czarujący i dwukrotnie starszy od niej fotograf. Pewnego dnia umawiają się w kawiarni, gdzie swobodnie czują się w swoim towarzystwie. Postanawiają przedłużyć ten miły wieczór w domu Jeffa, gdzie pijąc alkohol Hayley decyduje się na odważną sesję zdjęciową. W tym momencie sprawy ulegają całkowitej zmianie, albowiem dziewczynka z bezbronnej ofiary staje się bestialskim katem. Silny i inteligentny fotograf wpada w pułapkę Hayley, która z każdą minuta zaczyna się rozkręcać, skazując swoją ofiarę na niewyobrażalny ból. Ból nie tylko fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny...

Czytając krótki opis filmu byłam nastawiona na brutalny gwałt oraz morderstwo na niewinnej istocie. Jednakże tutaj tego się nie doczekacie. Film pokazuje jak silna może być nastolatka, gotowa do tego aby mocno upokorzyć potencjalnego pedofila. Robi to jednak w bardzo wymowny sposób. Sceny psychicznego znieważania mężczyzny są na prawdę genialne. Uważam, iż gra aktorska obu bohaterów jest na wysokim poziomie, chociaż momentami zachowanie, umiejętności i wiedza czternastolatki są zbyt duże jak na jej wiek i delikatnie mówiąc, zbyt mocno pokolorowane...

Od samego początku film narzuca szybkie tempo, nie pozwalając na chwilę nudy. Akcja non stop ulega zmianom, wodząc widza na nos - w jednym momencie kibicujemy dziewczynce, w innym zaś mężczyźnie. Aż do samego końca produkcja nakazuje widzowi głowić się nad tym, czy fotograf aby na pewno jest pedofilem, czy to tylko fatalna pomyłka. Ostatnie sceny filmu wiele wyjaśniają. 

Dobry, wciągający thriller. Polecam!
Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger