piątek, stycznia 29, 2016

Recenzja filmu "Zjawa" [2015]

Recenzja filmu "Zjawa" [2015]


Z pewnością udało się Wam zauważyć, iż filmy po które sięgam są z obszaru tych niekomercyjnych. Lubię kino ambitne i dopracowane, dedykowane dla konesera. Po głośne i rozchichotane komedie sięgam bardzo rzadko, przeważnie w chwilach słabości, bo po seansie jestem zawiedziona. Dzisiaj przedstawię Wam swoją opinię dotyczącą filmu  ambitnego, nominowanego w wielu kategoriach do nagrody Oskara 2015 filmu "Zjawa". Właśnie dzisiaj jest jego premiera w polskich kinach. Czy warto poświęcić mu aż 2.5 godziny? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć poniżej.

Produkcja filmowa przedstawia historię Hugh Glass'a w którego rolę wcielił się Leonardo DiCaprio. Ten słynny podróżnik w trakcie jednej ze swoich wypraw przeżywa atak potężnego niedźwiedzia, którego ostatecznie udało się zabić. Sam został bardzo ciężko ranny. Jego współtowarzysze nie wyciągają do niego pomocnej dłoni, tylko zostawiają go samego z dala od cywilizacji w stanie skrajnego wyczerpania. Bohater wykrzesał z siebie resztki sił i postawił sobie za cel rozliczenie z przyjacielem, który go zdradził. Hugh pokonuje nieludzkie warunki, walczy z naturą, srogą zimą, skrajnym wyczerpaniem i brakiem pożywienia. 

Film zrealizowany jest fenomenalnie! Zaprezentowana przygoda podróżnika wzbudziła wiele moich emocji. Wyniszczony bohater do granic możliwości udowadnia, iż nawet po najgorszym upadku, w stanie skrajnej bezsilności można wykrzesać z siebie resztki sił i wymierzyć sprawiedliwość. Patrząc na samotną podróż Hugh'a i jego walkę z przeciwnościami losu, bezradnością czułam niesamowity ból i wręcz cierpienie. Na wyróżnienie zasługują również pokazane krajobrazy dzikich i oddalonych od cywilizacji terenów Ameryki. W naturalnym świetle w jakim został nakręcony film wrażenie robi każde ujęcie małego detalu - drzewa, upadłego konara drzewa, potok, wąwóz czy wielka łapa niedźwiedzia. 

Nie można pominąć rewelacyjnej gry Leonarda DiCaprio, który wykonał fantastyczną robotę. Oglądając poszczególne sceny miałam wrażenie, iż przełamuje on wszystkie możliwe ograniczenia jakie posiada człowiek i przełamuje największe słabości. Z każdą kolejną sceną dostawałam jeszcze większą dawkę nieludzkiej siły gatunku męskiego, który postanowił wydostać się z dziczy. Inni bohaterowie zagrali poprawnie, jednak rola Leonarda DiCaprio przyćmiła każdego innego człowieka. Gołym okiem widać ogromne poświęcenie dla tej roli. Aktor ma na swoim koncie wiele dobrych zagrań, jednak myślę że praca włożona w nakręcenie tego filmu wysunie się na prowadzenie w jego aktorskim dorobku. 

"Zjawa" jest obowiązkową pozycją filmową dla każdego kinomaniaka. To na prawdę kawał dobrej roboty, któremu warto poświęcić 2.5 godziny. Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona do tego filmu, bo przecież o ileż można oglądać dzicz, lasy, potoki i walkę jednego człowieka o przetrwanie? Uwierzcie mi, że można i będziecie zachwyceni. Film ten zapisuje się z mojej pamięci jako jeden z najlepszych jakie miałam okazję oglądać w swoim życiu.

wtorek, stycznia 26, 2016

Chris Tvedt - "Łowca szczurów"

Chris Tvedt - "Łowca szczurów"

Autor: Chris Tvedt
Tytuł: "Łowca szczurów"
Ilość stron: 368
Rok wydania: 2013


Jako jedno z moich postanowień około literackich na 2016 rok była chęć poznania nowych, ale mało znanych skandynawskich autorów kryminałów. W ten oto sposób w moje ręce trafił niepozorny "Łowca szczurów". Zarówno fabuła jak i sam kunszt literacki autora przypadły mi na tyle do gustu, że z pewnością nie było to moje pierwsze i ostatnie spotkanie z twórczością Tvedt'a.

Głównym bohaterem tej książki jest adwokat Mikael Brenne, który pewnej nocy ratuje z płonącego domu dwie osoby - młodą dziewczynę oraz jej dziadka. Nastolatka okazuje się być sprawcą całego zamieszania i z tego też powodu trafia za kratki. Natomiast lekarze podejrzewają jej chorobę psychiczną. Rodzice dziewczyny proszą Mikaela o pomoc w oczyszczeniu ich córki z zarzutów. W miarę wgłębiania się w rodzinną historię oraz odkrywania poszczególnych wydarzeń, adwokat trafia na trop historii z czasów wojennych w którą uwikłany jest dziadek nastolatki - poszkodowany w pożarze domu. Śledztwo dość szybko nabiera tempa, a na światło dzienne wychodzą nie tylko fakty rodzinne, ale również tajemnice państwowe. 

W lekturze łączą się dwa światy: teraźniejszy oraz lata II wojny światowej. W historii dość obszernie mamy okazję zapoznać się z wątkiem walki z nazizmem za czasów wojennych. Wielu walczących Norwegów współpracowało z wojskami hitlerowskimi, jednak na chwilę obecną nie chcą podejmować się tego tematu i dyskutować o nim. Po latach wychodzą jednak na światło dzienne fakty, o których nie jeden wolałby zapomnieć i do nich nie wracać. Niestety wyrządzona krzywda nie pozwala o sobie zapomnieć i jak pokazuje historia może wrócić nawet po kilkudziesięciu latach.

Do głównego bohatera powieści można poczuć sympatię. Tak też było w moim przypadku. Od pierwszych stron książki został wykreowany jako człowiek inteligentny i stateczny, podchodzący do swojej pracy z poważaniem. Z zawodu adwokat, jednak po lekturze książki nie skojarzycie go jako pana w todze na sali sądowej. Swoje działania w walce ze złem opiera na postępowaniu poza salą sądową. Sprawiedliwości szuka wśród ludzi oraz codziennych wydarzeń.

Niniejsza publikacja jest bardzo poprawna i bardzo dopracowana. Styl autora i język powieści jak na skandynawski thriller jest bardzo prosty i nieskomplikowany. Nie znajdziecie tutaj bardzo zawiłego wątku, który mógłby sprawić Wam kłopot z połączeniem prezentowanych faktów i bohaterów. Akcja mogłaby być odrobinę szybsza, a przedstawione wydarzenia opisane bardziej szczegółowo. Ubolewałam nad tym, iż pewne tematy były potraktowane po macoszemu, kiedy była okazja do tego, aby nieco bardziej je "podkręcić". Mimo tych wad, chętnie zapoznam się z kolejną książką tego autora.

środa, stycznia 20, 2016

Małgorzata Maria Borochowska - "Złamane pióro"

Małgorzata Maria Borochowska - "Złamane pióro"

Autor: Małgorzata Maria Borochowska
Tytuł: "Złamane pióro"
Ilość stron: 360
Rok wydania: 2012


W obecnych czasach trudno znaleźć książkę, która wyróżnia się czymś szczególnym na tle innych. Niniejsza lektura zaskakuje już od pierwszej strony, która poetyckim językiem wprowadza czytelnika w niesamowity klimat powieści. Powieści która uczy i bawi, ale wymaga również skupienia i poświęcenia dla niej swojego cennego czasu. Debiutancka powieść Małgorzaty Marii Borochowskiej to prawdziwy literacki majstersztyk, który porusza tematy życia codziennego w niebanalny sposób. Niebawem możemy spodziewać się kolejnych publikacji autorki.

Główną bohaterką jest dwudziestopięcioletnia Emily, która po skończeniu studiów sprzedaje swoje mieszkanie w mieście i przeprowadza się na wieś. Swoje życie planuje poukładać na nowo w domu odziedziczonym po zmarłych dziadkach. Plany na najbliższy czas związane są z tworzeniem powieści, a sielski klimat ma pomóc znaleźć wenę twórczą. Dodatkowo musi doprowadzić nowe miejsce zamieszkania wraz z obejściem do względnego porządku. Na wsi szybko poznaje nowych sąsiadów, przy czym już od pierwszej chwili wyjątkowo wyczuwa sympatię do Jacoba. Każdego dnia spędza z nim czas przy filiżance kawy, podejmując przy tym szereg trudnych ale jakże ważnych wątków.

Ona pisarka, on architekt. Te dwie artystyczne dusze połączyło wiele zagmatwanych i kontrowersyjnych tematów, których często się podejmowali w trakcie rozmów. Ich spojrzenie na świat jest wyjątkowo ciekawe, warte tego aby się z nimi zapoznać. Emily i Jacob rozmawiają min. o rasizmie, polityce, ekologii czy spojrzeniu na wiarę. Codzienne spotkania coraz bardziej zbliżają ich do siebie. Mężczyzna czuje wyraźną sympatię do swojej sąsiadki, a ona z uwagi na swoją przeszłość nie pozwala mu zbliżyć się do siebie. Niestety nie poczułam sympatii do głównej bohaterki. Często drażniło mnie jej zachowanie, a podejmowane decyzje zaliczałam do irracjonalnych. Myślę, że w rzeczywistości nasza znajomość nie miałaby prawa bytu. Natomiast o wiele ciekawszą postacią wydaje się być postać drugoplanowa, jaką jest Alicja - koleżanka Emily.

Debiutancka powieść autorki to rodzaj prozy, którą należy się powoli delektować. Uważam, iż czytając książkę szybko i bez skupienia stracilibyśmy jej największy sens. Lektura zmusza czytelnika do myślenia, przeanalizowania pewnych kwestii. Kilkakrotnie musiałam odłożyć powieść, aby po pewnym czasie znowu do niej wrócić pełna zaangażowania i zapału. Jeżeli szukacie łatwej i niezobowiązującej do myślenia lektury to zrezygnujecie już po kilku pierwszych stronach. Egzemplarz charakteryzuje się symboliką, metaforami oraz nagromadzeniem synonimów, których byłam pewna podziwu dla autorki. Wielokrotnie zdarzyło się, iż pewne określenia podkreślałam i czytałam kilkakrotnie nie mogąc wyjść z zachwytu nad kreatywnością Pani Małgorzaty. Język powieści jaki zastosowała autorka jest niezwykle bogaty i kwiecisty, a jednocześnie zróżnicowany. Autorka używa wiele pięknych i wyniosłych słów, aby za chwilę zastosować kilka dosadnych przekleństw. Dla jednych taka różnorodność może być zaletą, dla innych wadą. 

Za egzemplarz dziękuję autorce książki.

poniedziałek, stycznia 18, 2016

Recenzja filmu "Supermarket" [2012]

Recenzja filmu "Supermarket" [2012]

Wizyty w supermarkecie to dla każdego przeciętnego Polaka codzienność. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile osób musi być zatrudnionym w takim miejscu po to, abyśmy mogli spokojnie zrobić zakupy. Pracownicy pracownikami, ale należy dołączyć do tego szereg narzędzi elektronicznych w tym kamery śledzące i nagrywające każdy nasz ruch. Film "Supermarket" pokazuje drugie życie supermarketów, którego my - klienci nie jesteśmy w stanie dostrzec w pośpiechu. A dzieje się na prawdę wiele.

Akcja toczy się w ostatni dzień roku na terenie supermarketu. Ekipa ochroniarska jak co dzień pełni służbę, wykonując standardowe obowiązki. Czas płynie powoli, a ochroniarze snują się między kasami czy alejkami. W pewnym momencie jeden z nich przyłapuje mężczyznę na kradzieży. Początkowa spokojna weryfikacja w specjalnym pomieszczeniu nie przynosi pożądanych skutków - podejrzany nie przyznaje się do zarzucanej mu winy. Z czasem w ekipie ochroniarskiej robi się coraz bardziej nerwowo. W grę zostaje włączona policja, aż w końcu dochodzi do tragedii.

"Supermarket" pokazuje wątek walki dobra ze złem (tym przypadku tego drugiego jest zdecydowanie więcej), zasady funkcjonowania dużych sklepów oraz codzienną pracę pracowników firmy ochroniarskiej. Okazuje się, iż są to głównie niewykwalifikowani pracownicy zatrudnieni z racji znajomości, bądź relacji rodzinnych. W zakładzie pracy którym tutaj jest supermarket, każdy pracuje pod presją czasu z minimalnym wynagrodzeniem, a wyzysk czy statystyki są na porządku dziennym. Jest to obraz trochę naciągany, aczkolwiek wiele elementów znajduje swoje odbicie w świecie realnym.

Film nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, aczkolwiek biorąc pod uwagę, iż mamy do czynienia z polską produkcją to należy docenić kawał dobrej roboty. Jest wiele niedociągnięć, niepotrzebnych wątków (romans ochroniarza z kasjerką, który nie wnosi nic do sprawy) oraz wolno tocząca się akcja. Na wyróżnienie zasługuje pomysł, stworzenie ponurego klimatu, zaskakujące zakończenie oraz fajna gra aktorska Mikołaja Roznerskiego, Wojciecha Zielińskiego czy Izabeli Kuny.  

"Supermarket" został przedstawiony jako thriller. Moim zdaniem elementów tego gatunku należy tutaj szukać bardzo wnikliwie. Określiłabym to jako film sensacyjny bądź dramat, z nutką komedii. Zachęcam do poświęcenia 1.5 godziny na obejrzenie tego kawałka. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

środa, stycznia 13, 2016

Recenzja filmu "Non stop" [2014]

Recenzja filmu "Non stop" [2014]


Filmy akcji nie należą do tych, z gatunku moich ulubionych. Wiem jednak, że takie uwielbia mój małżonek, dlatego też co pewien czas występują w naszym repertuarze. Przypadł mi zaszczyt wyboru filmu na mroźny wieczór i w moje ręce wpadł film "Non-stop". Dlaczego wybór padł akurat na ten tytuł? Albowiem akcja filmu osadzona jest na pokładzie samolotu, a produkcje tego typu chętnie oglądam.

Bill Marks to główny bohater niniejszego thrillera, który wciela się w postać agenta FBI. Jego zadaniem jest pilnowanie bezpieczeństwa na pokładach samolotu na wypadek ataku terrorystycznego, pozostając jednocześnie anonimowym. Pewnego dnia podróżuje jak co dzień samolotem z Nowego Jorku do Londynu, kiedy otrzymuje tajemniczą wiadomość tekstową, z żądaniem okupu. Jeżeli oczekiwana kwota nie zostanie wpłacona na podany numer konta bankowego, co kilkanaście minut będzie ginąć jeden pasażer samolotu. Niestety groźby stopniowo zostają realizowane, co potęguje gniew i frustrację Billa. Podejrzanym jest każdy pasażer. Życie 150 osób na pokładzie samolotu pozostawia wiele wątpliwości. Bohaterowi w przezwyciężeniu zła pomagają stewardessa oraz zaprzyjaźniona pasażerka. 

Produkcja robi wrażenie. Klaustrofobiczne pomieszczenie jakim jest samolot sprawiło, iż czułam strach i napięcie każdego z pasażerów oraz ich szybki i paniczny oddech. Początkowe tajemnicze poszukiwania terrorysty szybko zamieniły się na krwawe przerzucanie winy z jednego pasażera na drugiego, aż w końcu doszło do wysnucia podejrzenia, iż to sam bohater jest porywaczem samolotu. Ten jednak temu zaprzecza. Na statku powietrznym panuje totalna dezorientacja i bałagan. W końcu na pokładzie zostaje odnaleziona bomba. Czasu jest niewiele, a ona sama jest niemożliwa do rozbrojenia. Zagadka zostaje rozwiązana, a dzięki trzeźwo myślącym pasażerom działającym pod dyktando agenta FBI udaje się sprowadzić na ziemię samolot z pasażerami.

Ciekawy jest wątek życia prywatnego Billa Marksa. Okazuje się, iż ten stateczny facet boryka się z problemami osobistymi, jakimi są min. strata córki, która po ciężkiej chorobie odeszła w wieku kilku lat oraz alkoholizm. Niestety te dwa elementy niszczą bohatera.

Nie będę ukrywać, że jest to jeden z lepszych filmów akcji jakie miałam okazję oglądać. Było ich niewiele, ale na prawdę zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Szybka i dynamiczna akcja trzymająca w napięciu sprawiły, iż prawie dwugodzinny film przeleciał w mgnieniu oka. Właściwie już od samego początku produkcji, musicie nastawić się na dużą dawkę emocji i napięcia, co jest niewątpliwym atutem.

piątek, stycznia 08, 2016

Somaly Mam - "Droga utraconej niewinności"

Somaly Mam - "Droga utraconej niewinności"

Autor: Somaly Mam
Tytuł: "Droga utraconej niewinności"
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 257


Chętnie sięgam po autobiografie ludzi, którzy bezinteresownie poświęcają się społeczeństwu, kosztem własnego życia. Somaly Mam napisała książkę nie tylko po to, aby pokazać jak żyje się w Kambodży, ale również po to, aby pokazać że można walczyć o prawa kobiet. 

Autorka książki jako dziecko została porzucona przez rodziców i zamieszkała w dziczy. W regionie który zamieszkuje jest to zjawisko normalne. Aby przetrwać, musiała sama zatroszczyć się o swój byt, warunki do życia oraz jedzenie. Bohaterka wiedziała, że nie może być tutaj wiecznie, dlatego też skorzystała z propozycji starszego pana, oferującego mieszkanie. Niestety została jego służącą, a on uważał ją za swoją własność. Wydał ją za mąż, a wkrótce po tym sprzedał ją do domu publicznego. Tam przeżyła prawdziwe piekło, będąc wykorzystywaną, poniżaną i katowaną. Wkrótce udało jej się wydostać z tego piekła, spotkać przyjaciół którzy jej pomogli oraz "wyjść na ludzi". Dzięki temu co przeżyła Somaly Mam, nie pozostała obojętna wobec innych dziewczynek i kobiet, cierpiących tak jak ona. Założyła fundację, dzięki której pomogła wielu dziewczynom wyjść z piekła. Poświęcenie tej kobiety dla innych ludzi budzi podziw. Nie sposób rozpisywać się nad jej czynami. Po prostu należy zapoznać się z tą książką.

Historia jest przerażająca. Opisywane warunki bytowe ludzi ściskają serce, a pierwsze gwałty czy sceny zabójstw dziewczyn mrożą krew w żyłach. Uprzedzam, że są to fragmenty lektury dla czytelnika, o mocnych nerwach. Autorka opisuje sytuację w kraju ogarniętym wojną domową, przemocą i handlem żywym towarem, z czym spotkała się osobiście. Kiedy trafiła ona do burdelu miała dwanaście lat i była jedną z starszych dziewczyn. Najmłodsze dziewczynki trafiające do domów publicznych mają nawet sześć lat! Dziewictwo jest w cenie albowiem panuje przekonanie, iż seks z dziewicą może uleczyć chorego na AIDS, napełnić zdrowiem i nową siłą życiową. Kary za niepodporządkowanie się były okrutne. Od skuwania łańcuchami, bicia kablami elektrycznymi, po rażenie prądem, a nawet wbijanie gwoździ w głowę! W rejonie Kambodży, Tajlandii czy Wietnamu dziewczynki czy kobiety traktowane są jako służące, wychowywane w poczuciu niewiedzy na temat własnych ciał. Dlatego nie dziwi tam nikogo fakt gwałtu ojca na swojej córce. Bohaterka przez pewien czas chodziła do szkoły, gdzie była jedną z najlepszych uczennic. W nagrodę dostała dwie bele bawełny, za które uszyła sobie nowe ubrania z pomocą bliskiej jej kobiety.

Książka pokazuje, jak wiele człowiek jest gotowy wycierpieć. Jak bardzo można nim wzgardzić, opluć i poniżyć. Nie zdajemy sobie sprawy z tego w jak godziwych warunkach życiowych jest nam dane żyć. Ta historia z pewnością pozwoli czytelnikowi spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i docenić swoje dobra materialne i niematerialne. Co więcej - czyny autorki mobilizują do działania albowiem udowadnia ona, iż będąc na dnie można osiągnąć sukces. Wyjść z piekła, założyć rodzinę, pomagać potrzebującym i stale walczyć z przeciwnościami losu.

Powieść jest ciekawa, aczkolwiek z mojego punktu widzenia mogłaby zostać nieco bardziej rozbudowana. Autorka mogłaby wiele tematów pogłębić, przedstawić nieco więcej szczegółów pewnych wątków. Książka napisana jest łatwym i prostym językiem. Dostępnym dla każdego przeciętnego czytelnika, jednakże o mocnych nerwach. Polecam!

"Istnieje jedno prawo dla kobiet: mamy zachować milczenie przed gwałtem i po nim. Od dziecka uczy się nas, byśmy były jak drzewo kapokowe: dam kor - głuche i nieme. A jeśli to możliwe także ślepe."

poniedziałek, stycznia 04, 2016

Monika Sawicka - "Dobrze, że jesteś"

Monika Sawicka - "Dobrze, że jesteś"

Autor: Monika Sawicka
Tytuł: "Dobrze, że jesteś"
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 240


Zachęcona pozytywnymi opiniami czytelników i dość tajemniczym określaniem niniejszej książki jako: "tajemnicza", "kontrowersyjna", "podejmująca trudne tematy" postanowiłam zapoznać się z twórczością Moniki Sawickiej. Było to moje pierwsze spotkanie z jej powieścią i myślę, że kolejnym również dam szansę.

Kornelia to główna bohaterka książki, która od dzieciństwa łatwo nie miała, albowiem borykała się z przemocą domową. Wyszła za mąż z nadzieją na lepsze życie, jednak mocno się pomyliła. Przez wiele lat znosiła upokorzenie, ból i ciągły strach o to, co przyniesie jej dzień następny. Pod wpływem impulsu postanawia oderwać się od swojego brutalnego życia i próbuje ułożyć ścieżki swojego życia po raz kolejny. Droga do normalności jest jednak długa i kręta, obarczona wieloma przeszkodami.

Tak na prawdę ciężko mi ocenić ten egzemplarz, albowiem jest to powieść zdecydowanie inna od tych, jakie czytałam do tej pory. W środku znalazłam mieszankę dramatu, studium psychologicznego, cytatów zaczerpniętych z polskich piosenek oraz cytatów poetki Kai Kowalczewskiej. W trakcie czytania tej powieści towarzyszyło mi mnóstwo emocji, na które nie byłam przygotowana. Powieść podejmuje wiele trudnych tematów, z którymi każdego dnia może zderzyć się przeciętny człowiek, a o których przeważnie nie chcemy rozmawiać. Pozostają w czterech ścianach naszego domu bądź wnętrzu duszy. Są to: alkoholizm, utrata dziecka, radzenie sobie ze śmiercią bliskiej osoby, gwałt, przemoc psychiczna i fizyczna. Nagromadzenie tak dużej ilości bólu i cierpienia pozwala czytelnikowi zatrzymać się na chwilę i poświęcić chwilę na analizę własnego życia. 

Z jednej strony otrzymujemy potężną dawkę negatywnych wydarzeń, jednak z drugiej strony autorka daje nadzieję na lepsze jutro. Wielokrotnie podkreśla, iż traumatyczne wydarzenia z którymi borykamy się każdego dnia, można przezwyciężyć poprzez podjęcie odpowiednich działań czy skorzystania z pomocy innych ludzi. 

Egzemplarz ten nie należy do najłatwiejszych, z uwagi na nagromadzenie trudnych tematów. Jednakże powieść przeczytałam bardzo szybko. Niejednokrotnie musiałam odłożyć książkę aby przemyśleć pewne wątki i ostygnąć emocjonalnie, ale następnie chętnie wracałam do treści. Myślę, że chętnie zapoznam się z kolejną powieścią Moniki Sawickiej, albowiem potrafi wykreować doskonałą atmosferę, dać wiarę w ludzi i nadzieję na lepszy czas.

sobota, stycznia 02, 2016

Stos 1/2016

Stos 1/2016
Pierwszy stosik Nowego Roku prezentuje się atrakcyjnie. Kryminał miesza się z powieścią obyczajową. Równowaga idealna na mroźne dni i wieczory. 
  1. Lisa See - "Miłość Peonii" [prezent]
  2. Marek Ołdakowski - "We mgle" [prezent]
  3. Małgorzata Gutowska - Adamczyk - "Mariol, moje krople" [biblioteka]
  4. Somaly Mam - "Droga utraconej niewinności" [biblioteka]
  5. Monika Sawicka - "Dobrze, że jesteś" [biblioteka]
  6. Małgorzata Maria Borochowska - "Złamane pióro" [egzemplarz do recenzji od autorki]
  7. Małgorzata i Michał Kuźmińscy -  "Śleboda" [biblioteka]
  8. Chris Tvedt - "Łowca szczurów" [biblioteka]
  9. Michael Palmer - "Ostatni chirurg" [biblioteka]
Który egzemplarz już przeczytaliście? Jaką książkę polecacie szczególnie?
 
Copyright © 2016 Okrety Myśli , Blogger